Nasze olsztyńskie „dziś” nie wzięło się znikąd. Wiele odpowiedzi na to, dlaczego obecna – nazwijmy to – rzeczywistość polityczno-kulturowa tej części naszego kraju jest taka, dostarczają nam materiały po byłej komunistycznej policji politycznie, szczególnie teczki osobowe funkcjonariuszy bezpieki… Akta Henryka Kiełbika szefa Wydziału Personalnego wojewódzkiego UB w Olsztynie, wskazują, że jego skłonność do bicia innych ludzi miała przerażać nawet samych komunistów.
W przepastnym archiwum Instytutu Pamięci Narodowej bez trudu odnajdujemy teczkę osobową funkcjonariusza UB Henryka Kiełbika o sygnaturach: AIPN Bi 052/1066. Henryk Kiełbik, według sporządzonego przez siebie życiorysu przyszedł na świat 22 września 1922 r. w Kaliszu. W specjalnej ankiecie deklarował się jako „bezwyznaniowy”. Po skończonej szkole podstawowej przed wojną i zaraz na jej początku uczył się zawodu fryzjera. Większość okupacji miał jednak spędzić na robotach przymusowych w Niemczech. Zaraz po zakończeniu II wojny światowej w 1945 r. przejść miał w Mińsku Mazowieckim specjalne tajne przeszkolenie dla oficerów politycznych. W tym czasie wstąpił też do Polskiej Partii Robotniczej. W czasie sfałszowanych przez komunistów wyborów do sejmu był członkiem Okręgowej Komisji Partyjnej w Kaliszu. Od marca 1948 r. miał być w Komitecie Wojewódzkim PPR w Olsztynie. Po tak zwanym zjednoczeniu, a raczej po wchłonięciu przez PPR Polskiej Partii Socjalistycznej i powstaniu Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, zostaje Kiełbik kierownikiem Wydziału Organizacyjnego w olsztyńskim KW. W tym czasie przechodzi też szereg szkoleń. Między innymi odbywa dwumiesięczną szkołę PZPR im. Juliana Marchlewskiego w Łodzi, sześciotygodniowy kurs przy Komitecie Centralnym PZPR w Warszawie. Po ukończeniu tych niewiele nam dziś mówiących szkół i kursów 23 stycznia 1954 r. przeniesiony zostaje Kiełbik na stanowisko I sekretarza Komitetu Powiatowego partii w Mrągowie. Wedle wspomnianej już ubeckiej ankiety w Mrągowie, to też charakterystyczne zamieszkuje przy ulicy Włodzimierza Lenina. W tej samej ankiecie mamy też informacje podane o rodzinie Kiełbika. Brat Józef miał niby być usunięty z PZPR za pijaństwo. Nawet tego rodzaju szczegóły Henryk Kiełbik musiał podawać. Ankieta wymagała też, aby wpisać dane o najbliższych przyjaciołach i znajomych, z którymi utrzymuje stosunki towarzyskie. Podał, że takimi znajomymi są członkowie Egzekutywy Komitetu Powiatowego i Komitetu Wojewódzkiego z Mrągowa i Olsztyna oraz towarzysze z Komitetu Centralnego „aparatu partyjnego”. Podał m.in. Stefana Stolarczyka pracownika Komitetu Wojewódzkiego w Olsztynie oraz Michała Giligina pracownika KC. Jak wynika z ankiety Kiełbik, pomimo słabego wykształcenia zdobywał w okresie stalinowskim coraz wyższe stanowiska, pnąc się po kolejnych ścieżkach kariery.
Henryk Kiełbik, na fali zmian wewnątrz PZPR i w związku z tym dokonujących się przeobrażeń również wewnątrz jej zbrojnego ramienia, czyli w UB, jako osoba godna zaufania został przez Komitet Wojewódzki PZPR w Olsztynie skierowany w marcu 1955 r. do pracy w tzw. organach „bezpieczeństwa”. Oczywiście „organa bezpieczeństwa” nie miały z bezpieczeństwem nic wspólnego, a wręcz przeciwnie były to dla każdego porządnego Polaka „organa niebezpieczeństwa”. Kiełbika oddelegowano na niezwykle ważne stanowisko, bo pełnić miał funkcję Naczelnika Wydziału Kadr i Szkolenia Wojewódzkiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Publicznego w Olsztynie. Bezpośrednio pismo podpisał Kierownik Wydziału Organizacyjnego KW PZPR w Olsztynie towarzysz Andrzej Fornal. Przypomnijmy, że w połowie lat pięćdziesiątych XX w. bezpieka kojarzyła się z przemocą i zbrodnią. W tym czasie jednak dochodziło do dynamicznych przeobrażeń. Ci najbardziej okrutni ubecy, jak Celestyn Nawrocki – „czerwony kat Olsztyna”, podczas wewnętrznych narad w UB, musieli tłumaczyć się dlaczego posługiwali się przemocą. Oczywiście najczęściej zrzucali winę na przełożonych z byłego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, którzy oczekiwali od nich bycia okrutnymi dla swoich ofiar. Przecież UB obawiała się nawet partia.
We wniosku z Komitetu Wojewódzkiego przenoszącym Kiełbika na nowe stanowisko w UB, odnajdujemy ciekawe uzasadnienie tej decyzji, a także charakterystykę tego komunisty, w której czytamy: „Towarzysz Kiełbik posiada długoletnie doświadczenie w pracy społecznej i partyjnej, na której nabył odpowiednich kwalifikacji kierowniczych i organizacyjnych, a przede wszystkim niewątpliwie umie właściwie ułożyć pracę u ludzi i obiektywnie ich ocenić. Jako Naczelnik Wydziału Kadr i Szkolenia, który nie pracował dotychczas w organach bezpieczeństwa – wniesie wiele wniosków i łatwiej spostrzeże niedociągnięcia i braki na powierzonym odcinku pracy. / Uważam iż towarzysz Kiełbik kwalifikuje się na proponowane stanowisko. KW PZPR w Olsztynie wyraża zgodę na oddanie towarzysza Kiełbika do pracy w Wojewódzkim Urzędzie ds. Bezpieczeństwa Publicznego”. Wniosek zaakceptował sam Dyrektor Departamentu Kadr i Szkolenia Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego, oficer sowiecki płk Michaił Orechwa. Zatem stąd, decyzją sowieckiego oficera mamy Kiełbika w UB. To on miał teraz z nadania partii weryfikować nowych funkcjonariuszy aparatu bezprawia, on właśnie miał decydować o kształcie „nowego” UB.
Tak dochodzimy do okresu tzw. odwilży politycznej 1956 r., wywołanej najbardziej kreatywną śmiercią XX w., czyli zgonem Józefa Stalina. Dotychczasowym właścicielom Polski władza zaczynała wymykać się z rąk. Partia zaczynała winę za zbrodnie okresu stalinowskiego zrzucać na UB. Niestety partii nie dopomógł też ten, który miał być gwarantem, iż partia w bezpiece będzie miała wpływ na to, by obraz policji politycznej odmienić, złagodzić, powiedzielibyśmy dziś ocieplić… W weekendowym wydaniu organu wojewódzkiego PZPR „Głosie Olsztyńskim” nr 263, w wydaniu z 3-4 listopada ’56 r. ukazał się artykuł pt. „Problemy mrągowskiego plenum”, z którego jasno wynikało, że Henryk Kiełbik, który miał poprawić sytuację w UB, został jeszcze jako działacz partyjny zapamiętany przez mieszkańców Mrągowa jako dyktator i zamordysta, i to właśnie w miejscu, gdzie uprzednio był I sekretarzem Komitetu Powiatowego. Zatem, kim był ten, co miał niby poprawić sytuację w złowrogiej bezpiece?
W artykule przytaczana jest wypowiedź ówczesnego mrągowskiego I sekretarza Komitetu Powiatowego partii towarzysza Roberta Kramkowskiego: „oderwaliśmy się od mas, wyszliśmy za późno z masówkami do załóg, nie orientowaliśmy się w nastrojach mas”. Kramkowski, będąc pod presją ludzi i sytuacji, w której liczono się z możliwością pociągnięcia do odpowiedzialności tych, którzy przez lata dopuszczali się licznych zbrodni, brak takiej reakcji przez powiatową instancję partyjną wytłumaczył „brakiem informacji ze strony KW”. „Kto winien?”. Kramkowski miał odpowiadać: „była przecież generalna linia partii, żeby budować socjalizm na wsi i my budowaliśmy. Nacisk szedł z góry. Nie ma co szukać dzisiaj kozłów ofiarnych. Góra nabroiła, a doły mają odpowiadać. Były i u nas wypaczenia” – przyznawał sekretarz.
Przypomnijmy, że w tym czasie w Olsztynie od października ’56 dokonuje się tzw. rewolucja olsztyńska. Studenci Wyższej Szkoły Rolniczej symbolicznie przejmują na kilka tygodni władzę w mieście, stają się prawdziwym autorytetem dla całego regionu. Podczas zorganizowanego przez siebie pochodu i manifestacji poparcia dla walczących Węgrów zmieniają nazwę Placu im. Armii Czerwonej na Plac im. Powstańców Węgierskich – dzisiejszy Plac im. Generała Józefa Bema. Bezpieka jest bezradna. Media stają się na chwilę jakby odważniejsze. Kierownictwo partyjne postanawia rzucić kilku znienawidzonych aparatczyków na żer. I tylko tym można wytłumaczyć artykuł jaki ukazuje się w „Głosie Olsztyńskim”. W tym artykule pt. „Problemy mrągowskiego plenum” można było na temat Kiełbika przeczytać: „Jasno i niedwuznacznie zarysowała się w dyskusji sylwetka byłego I sekretarza Komitetu Powiatowego w Mrągowie towarzysza Henryka Kiełbika. Nazwano go kilkakrotnie »tyranem«, »dyktatorem«, »człowiekiem mściwym«. Długi jest rejestr krzywd, jakie były sekretarz Kiełbik ludziom w Mrągowie wyrządził. Dyrektor – powtarzało się to słowo w kilku przemówieniach. Stwierdzono, że nie znosił on żadnego sprzeciwu, a za niewykonywanie jego poleceń potrafił się »odwdzięczyć«. Doszło nawet do tego, że towarzysz Gadzała, za niewyrażenie zgody na zatrudnienie jakiegoś tam pracownika został przez Kiełbika w jego własnym gabinecie uderzony. Potem nastąpiła nagonka. Gadzałę pozbawiono mandatu członka Komitetu Powiatowego, a w następstwie tego pracy. Nie będę tu przytaczał wszystkich zarzutów, jakie pod adresem towarzysza Kiełbika sformułowano na plenum. Uważam i tego domagali się uczestnicy plenum, że egzekutywa KW powinna powołać komisję dla zbadania tych spraw i pociągnięcie byłego sekretarza Kiełbika i dziś odpowiedzialnego pracownika Wojewódzkiego Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego – do odpowiedzialności partyjnej” – czytamy w organie KW. I choć wydawałoby się, że po takim artykule Kiełbik powinien odejść raz na zawsze w niebyt, to oczywiście żadna krzywda tego komunisty ze strony wymiaru sprawiedliwości, czy partii nie spotkała.
9 listopada 1956 r. Szef Wojewódzkiej bezpieki w Olsztynie płk Kuźma Romaniuk po wcześniejszej rozmowie telefonicznej wysłał do Dyrektora Departamentu Kadr i Szkoleń Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie pismo, w którym prosił o zajecie stanowiska w sprawie obwinianego do „zamordyzm”, o niedozwolone teraz praktyki traktowania ludzi towarzysza Henryka Kiełbika. Jednocześnie Romaniuk poinformował, że Egzekutywa Komitetu Powiatowego w Mrągowie skierowała sprawę do Wojewódzkiej Kontroli Partyjnej. Romaniuk dodał też, że biorąc pod uwagę ogólne nastroje w terenie i atmosferę urabianą od jakiegoś czasu wokół, jak to ujął „naszego aparatu”, uznał za wskazane odwołanie w tej sytuacji towarzysza Henryka Kiełbika z dotychczas zajmowanego stanowiska szefa kadr wojewódzkiej bezpieki w Olsztynie. Do pisma dołączony został też słynny już artykuł na temat Kiełbika z organu KW PZPR w Olsztynie, z „Głosu Olsztyńskiego”, gdzie zamieszczono artykuł pt. „Problemy mrągowskiego plenum”.
Oczywiście żadna komisja sprawdzająca nadużycia Kiełbika nie powstała, po chwilowej zawierusze w łonie partii komunistycznej, dawnym działaczom nic złego się nie stało, po okresie „odwilży” mogli kontynuować swoją karierę polityczną, tak jak Kiełbik.
Henryk Kiełbik otrzymał drugie życie w swoim mateczniku, czyli w partii komunistycznej, zostając w latach ’70 w Górowie Iławeckim sekretarzem. W Archiwum Państwowym w Olsztynie, gdzie znajduje się zasób dotyczący PZPR na próżno szukać teczki osobowej towarzysza Henryka Kiełbika jako członka partii, ta została najprawdopodobniej po ’89 roku „sprywatyzowana”. Dlatego tym bardziej docenić należy fakt zachowania się, nawet częściowo materiałów UB i SB, które dostarczają nam wiedzy na temat tego, kim byli tworzący realny socjalizm w podporządkowanej Sowietom Polsce. Najlepszym tego przykładem kariera niespełnionego w swoim fachu fryzjera Henryka Kiełbika.
Dr Paweł Piotr Warot