Redakcja Deb-Wyb. Sekcja pióropałkarzy
Klęska
W redakcji cisza. Soszka, Kursik, Wydawca w ponurych nastrojach. Soszka patrzy w podłogę i palcami miętoli wargi, Kursik gapi się w okno, Wydawca chodzi nerwowo po redakcyjnym pokoju. Pierwszy odezwał się Wydawca.
– Co za głupota?! Poszli jak barany, głosowali, krzyżykami na karteczkach prezydenta wybierali! W demokrację uwierzyli! A ja tyle lat powtarzam – to wszystko ściema. Tylko naszych podatków chcą, nawalają się tylko żeby się nawalać, byle kamery pokazały. I jeden i drugi tyle samo są warci. A te ich partyjki! Karierowicze, cwaniaki, oszuści, bawią się naszym kosztem. Wszystkich powyrzucać, pogonić. Dlaczego mnie nikt nie słucha, o nic nie pyta, dlaczego mnie wszyscy olewają? Gdyby choć raz mnie posłuchali, a to przecież takie proste, wszystko takie proste, gdyby mnie ktoś posłuchał… – głos Wydawcy przechodził prawie w szloch.
– A ludzie idą na nich głosować, jak barany! Teraz znowu powiedzą, że ludzie ich wybrali i mogą robić co chcą. Wszystko na nic! Cała moja robota, całe moje pisanie, wydawanie – Wydawca machnął ręką, prawie biegiem wyszedł z pokoju, wychodząc trzasnął drzwiami.
– Soszka, co teraz będzie? U nas też Nasi prawie wygrali, jeszcze nigdy takiego wyniku nie zrobili. Kto nas będzie czytał? I tak już garstka została. Chyba nas zamkną, przynajmniej moją ukochaną Wyb. Zostanie pustynia. I co ja ze sobą zrobię? Będziesz musiał mnie zastąpić, Soszka – Kursikowi też puściły nerwy.
– Tłumaczyliśmy, że to wszystko co robią Naszyści to czysty populizm te drogi, koleje, praca, te wszystkie pieniądze na plusy, wojsko, przemysł, przekop mierzei, tego po prostu nie ma, to wszystko produkt naszościowej propagandy i TVP Info. Dlaczego nam nie uwierzyli… – Głos Kursika tężał, a oczy i twarz wypełniła szczera złość.
– Pozbieraj się Kursik – Soszka prawie warknął – Demokracja zwyciężyła, Wydawca może się wściekać i pisać i gadać, ale rzeczywiście wszyscy mają go gdzieś, bo komu on potrzebny? Mędrzec z grodu nad Łyną! Prawie Kant co po Królewcu chodził. Tyle, że Emanuel to kilka książek napisał, a nasz mądrala to kilka przeczytał. Ale myśli, że głos z nieba przez niego przemawia, gdy niczym Guru próbuje drogę narodowi wskazywać. Naszyści wygrali, bo kto miał ich zatrzymać? Warszafka? Widziałeś jak Naszyści ruszyli. Próbowałem ich zniechęcić, skłócić, podzielić, ale Kowal sztab zrobił, zadania powyznaczał, do roboty pogonił. Początkowo niby tak słabiutko, ale potem jak ruszyli! Widziałeś, jak ich młodzieżówka walczyła? Gdyby nie wsparcie z Warszawy, to by i tu Nasi wygrali.
– Soszka, nie dobijaj mnie! – Kursik jeszcze się podkręcał – Słyszałeś, że wczoraj Grzywę chcieli usunąć i to jego koledzy. Co się dzieje, na kogo my mamy stawiać?
– A Ciebie to Grzywa nie wkurza? Kolejny przewodnik narodu w gajerku i czerwonym krawacie. Popierałbyś go, gdyby nie grał przeciw Naszym? – Soszka powoli wchodził na swoje normalne tony.
– Wiadomo, pupilek Żurawiny. Jedyne co dobrze robi, to Naszym przeszkadza, wybory majowe z Macierzystym załatwili, wtedy był dobry – Kursik już opanowywał emocje – No to powiedz, co dalej robimy? Na kogo stawiamy?
Zadzwonił telefon na biurku.
– O! Pani Senator – wycedził Soszka bez wielkiego entuzjazmu.
– Adamie, widziałeś mnie w telewizji? Powinieneś o tym napisać – charakterystyczny, natrętny głos słychać było w całym pokoju.
– Tak, zaraz napiszę – Soszka stuknął obcasami.
Spisał Kotek Mruczek (i przeciągnął się na parapecie redakcyjnego okna)