Redakcja Deb-Wyb. Sekcja Pióropałkarzy
Braterska pomoc
W redakcyjnym pokoju Kursik i Soszka siedzą w kiepskich humorach.
– Wrzeszczeli, biegali, odgrażali się, zawieszali – a na końcu wszystko pięknie podpisali i wielką zgodę udają, Zjednoczeni Naszyści – Kursik machnął ręką, a ostatnie słowa zabrzmiały jak przekleństwo.
– Jeszcze zobaczymy jak sobie do gardeł skoczą – pocieszał Soszka, ale minę też miał nietęgą.
– Nawet Grzywę i Maślanego głęboko schowali byle tylko nie drażnili – westchnął Kursik.
– Wrócą do gry, wrócą – Soszka mruknął patrząc w okno.
– Teraz rząd ułożą i jakoś jeszcze trochę pociągną. Będzie nuda to nie wiem czy naszą Wyb-kę tu nie zlikwidują. Centrala ma problemy. Będą ciąć koszty, a kogo w pierwszej kolejności przytną? Siebie czy nas? Chyba jasne – analizował Kursik.
– Tak to działa Kursik, ale spróbuję Ci pomóc. Twoi w Wyb-ce liczą ilu was cytuje. Będę od was brał teksty, bo już mi się nie chce pisać. Sam jeden wszystko ciągnę, gdyby nie donosy i komentarze – to już bym chyba machnął ręką – Soszka był wyraźnie zrezygnowany.
– Ty byś machną ręką? Co Ty gadasz? Ciebie jak grafomana od pisania żadna siła nie odciągnie – podsumował Kursik.
– Taak…, dobry pomysł z tym braniem od nas tekstów. W centrali bardzo patrzą, czy lokalni nasze tematy podejmują. Wtedy widzą, że nasza propaganda wchodzi do ludzi pod inną flagą. Bierz, bierz, tak jest najlepiej – Kursikowi pomysł bardzo się spodobał.
– Zależy mi żebyś został w tym grajdole. Jak Twojej Wyb-ki zabraknie, to kto z Naszystami będzie walczył? Ja sam, moja Deb-ka? I tak mnie za kompletnego frustrata mają, garstka to czyta. Reszta olewa. Wydawca też zaczyna krzywo patrzeć, bo na policję coraz częściej go wzywają. Znowu ciąganie po sądach się zacznie. Mogą ostro przyłożyć – Soszka wyraźnie spoważniał.
– Z sądami to przesadzasz, za obrażanie Naszystów żaden nasz szybki sąd Cię nie skaże. Jeszcze im wygarnie, że chcą zniszczyć wolność słowa. O to możesz być spokojny, Soszka – Kursik twardo podsumował.
– Tobie łatwo mówić, ale jak mi przyjdzie znowu przed szybkim sądem żółte papiery wyciągać, to miłe nie jest. Nie wiew, ile jeszcze razy to jeszcze zadziała– prawie wyszeptał Soszka .
– Redaktory, pogaduchy sobie ucinacie, a Naszyści znowu się ogarnęli dalej będą plemienno- partyjne wojny prowadzić – Wydawca wkroczył z przytupem – Do roboty, bo Wyb-ka na włosku wisi a Deb-ka… Soszka do mnie. Znowu powiastka z policji przyszła.
Kotek Mruczek
(przeciągnął się leniwie na parapecie redakcyjnego okna)