Redakcja Deb-Wyb. Sekcja Pióropałkarzy
Bardotka niewinna
– Soszka, zobacz Bardotka niewinna! – Kursik zawołał z mocno rozbawioną miną, patrząc w ekran komputera.
Soszka podszedł do Kursika i przez chwilę czytał informację.
– A dziwisz się? – stwierdził beznamiętnie i wzruszył ramionami.
– Przecież pół „szybkiego sądu” to jej ludzie. Tam koleżanka z Rady, tu kolega z uczelni, tam znajomy z ministerstwa. Zawsze można zadzwonić, gdzie trzeba i przyjaciół się znajdzie. Jak trzeba zrobić z czarnego białe, proszę bardzo, a jak trzeba to i czerwone albo fioletowe. Wedle potrzeb. Czy ktoś taki może być przed naszym szybkim sądem uznany winnym? – zapytał Soszka.
– No niby tak. Batonika za 3,50 w końcu ze sklepu nie ukradła – przytaknął Kursik.
– No właśnie. Szybki sąd ma metodę na takie sprawy. Trzeba powiedzieć, że owszem, może coś tam było nie w porządku… Ale przecież co to komu szkodzi: szkolić trzeba nawet w godzinach pracy, a jak się szkoli to pieniądze trzeba brać i tyle. Przecież to nie Caritas. Potem tych co wyszkolisz, kontrolujesz. Łatwiej wtedy wszystko wyczyścić i zrobić, żeby się zgadzało – Soszka lubił czasami zgryźliwe żarty.
– Soszka nie rób jaj. Ona tak latami ciągnie, już dawno na emeryturze powinna być. Wójtowie ją kochają, wszystko można załatwić. Z jej kontroli to zawsze wynika, że prawa strona równa się lewej – Kursik ciągnął temat.
– No tak, jak wójt dobry, kolega, to nawet niech tonie w długach. Zawsze laurkę na koniec roku dostanie, przecież działa w interesie mieszkańców i na pewno chce dobrze – Soszka był dzisiaj wyjątkowo zaczepny – I tak się toczy, jak wójt taką laurkę przyniesie i pokaże, to kto odważy się dyskutować? Zawsze zagłosują za odpuszczeniem win wójtowi.
– Soszka, Soszka zobacz dalej, teatrzyk w szybkim sądzie zrobiła. Rozpłakała się Bardotka, taka niewinna i skrzywdzona – Kursik przysunął się do ekranu.
– Co, na Sawicką poszła? A słyszałem, że kiedyś oglądali się za Bardotką oglądali, kilku w głowie zawróciła – złośliwy uśmieszek mignął na twarzy Soszka.
– Słuchaj, jest coś lepszego – Kursik prawie krzyknął.
– Zobacz jak ostro dała na sali: Prezesowi przywaliła, Blondi szarpnęła, prokuratora zbeształa, CBA na usługach. Proszę, to wszystko spisek polityczny, ona jest uczciwa i niewinna. Broni Polskę przed Naszystami. Zobacz jeden to nawet miał ją zastąpić. Wyobrażasz sobie, ktoś nie jest z ich sitwy na takiej posadzie! Skandal, wielki skandal! Naszyści szykowali zamach stanu na jej Izdebkę. Ona ma gdzieś Ministra, Premiera całe to takie państwo. Nawet ładnie to zgrała. Zobacz, Bardotka to Bardotka, tupeciara. A i jeszcze na koniec powiedziała, że przez te obrzydliwe oskarżenia w chórze kościelnym krzywo na nią patrzą. To dopiero kara boska – Kursik czytał, komentował i był coraz bardziej rozbawiony.
– Powiem Ci, że jak Jej słucham i paru innych, to nawet chciałbym, żeby im Naszyści wreszcie do tyłków się dobrali. Niech ich dokładnie sprawdzą, zapytają skąd to wszystko mają, biedne gryzipiórki na państwowych posadach – Soszka był już wyraźnie podkręcony.
– Musieli Cię nieźle wkurzyć, jak nawet Ty, Naszystom kibicujesz – Kursik z niedowierzaniem kiwał głową.
Wydawca wkroczył do pokoju i jak zwykle pełen energii trzasnął drzwiami.
– Macie coś Redaktory?
– Słabo Szefie, o zarazie nie chce się pisać, bo ile można. Taki temacik mały mamy – Bardotkę znowu szybki sąd uniewinnił, Naszyści się wciekają. Zrugała ich jak uczniaków, że jej ukochaną izdebkę chcą przejmować – Kursik rzucił niby od niechcenia, ale chciał sprawdzić reakcję Wydawcy.
– Bardotkę, tą co wójtów w godzinach pracy szkoli za dobra kasę, a potem ich kontroluje? A co w szybkim sądzie powiedzieli? – Wydawca szybko skojarzył.
– No że szkolić trzeba, płacić też trzeba, a godziny pracy pewnie kiedyś nadrobiła. Kabarecik też Bardotka zrobiła, płakała, że to spisek Naszystów. Wójty szampana otwierają, bo dalej u Bardotki wszystko załatwią, zawsze laurkę i wniosek o rozgrzeszenie od niej dostaną – Kursik rozwinął temat.
– A Ty co tak cicho siedzisz? – Wydawca spojrzał na Soszkę.
– Szefie, Naszystów szczerze nie cierpię, ale Bardotkę to powinni dawno z izdebki wyprowadzić – twardo oświadczył Soszka.
– Amen! – zakończył Wydawca
Kotek Mruczek
(przeciągnął się leniwie na parapecie redakcyjnego okna)