Redakcja Dęb-Wyb. Sekcja Pióropałkarzy
Bunt niewolników
– To rozumiem, krótko i na temat, zobacz Soszka – Kursik aż podskoczył na krześle i odruchowo ręką pokazał na ekran komputera.
Soszka powoli wstał ze swojego fotela podszedł do Kursika.
– Nie jestem niewolnikiem Naszości – głośno przeczytał.
– Ciekawe co Grzywa ma na myśli? – Soszka był bardzo skupiony.
– No jak to, Grzywa ma dość tego upodlenia, jakie mu Naszość funduje – Kursik z uwagą spojrzał na Soszkę.
– Kursik, Ty stary chłop, a taki naiwny jesteś – Soszka uśmiechną się szeroko – Jak ktoś opowiada takie brednie, to musi mieć w tym swój cel.
– No fakt. Kto jak kto, ale Grzywa na niewolnika nie wygląda, garnitur, krawacik czerwony, piękny. Czy z poselskiej pensyjki na to starczy? Może ktoś mu to zafundował? – Kursik mruczał pod nosem.
– Naszość do ratusza go wystawiła. Kupę forsy dali mu na kampanię, a tu i Wójt i Stary Wójt tyłek mu dobrze stłukli. Oczywiście przez Kowala, bo nie chciał jego ulotek nosić – przypomniał Soszka.
– Potem znowu do Izby go wystawili, bo przecież w tej Naszości, nie mają kogo na listę wstawić. Przed wyborami z telewizji nie wychodził, na każdy temat go pytali, chwili odpoczynku nie miał, naharował się chłopak – ciągnął Kursik.
– Macierzystemu jedynkę na liście dali, bo nie miał kto ciężaru przywództwa dźwigać. No to wyzysk rzeczywiście straszny, okrucieństwo. Co za towarzystwo w tej Naszości siedzi.
– A w Izbie też musiał ciężar obecności w TVN-ach i Polsatach dźwigać, z Wyborową gadać za wszystkich. Za całą Naszość tyrać musiał. Wcale się nie dziwię, że się Grzywa zbuntował – Kursik kiwał głową.
Na biurku zadzwonił telefon. Soszka szybko chwycił aparat spojrzał na ekran i stanął prawie na baczność.
– Tak słucham. Nie, nie wiem, Naszość odcięła mnie od informacji… Niemożliwe, draństwo, jak mogli. Z Kowalem podpisali się niewdzięcznicy? Co za skandal. Tak już piszę… – prawie strzelił obcasami.
– Dobra, piszę: ta pierwsza, to już dawno została wyrzucona, a ta druga do niczego się nie nadaje, to trzecia to ma męża, któremu obiecałem, że robotę załatwisz a teraz się mści, czwarty zawsze był podejrzany, piąty powinien Ci buty czyścić, a z szóstym? A, to szkoda w ogóle gadać… – notował Soszka – Wszystko mam, rozumiem, wiem co mam robić.
– Grzywa? – Kursik zwrócił się do Soszki przestraszony – Tak myślałem, co się stało?
– Słuchaj, jaka afera! Ludzie od Grzywy i Macierzystego podpisali się z Kowalem, Hutnikiem, Kosą, Majdanem, że trzeba politykę rządu popierać i Zjednoczonych nie rozbijać. Bunt im zrobili! – relacjonował podenerwowany Soszka.
– O! to teraz będą telefony, rozmowy… pewnie Weteran włączy się. Stare czasy sobie przypomni jak jednym telefonem wiele można było załatwić. Ale chyba tak już miało nie być – Soszka ostatnie zdanie powiedział prawie szeptem.
– Ruszamy Soszka – Kursik chwycił za telefon – Poczwara! Słuchaj będzie robota. Zaraz wrzucamy na stronkę tekst o rozwałce w Zjednoczonych. Masz wszystkich zmobilizować, wszystkich rozumiesz? Nadchodzi decydująca chwila. Grzywa i Macierzysty muszą mieć ochronę i w Kowala macie walić tak jak zawsze. Ten sam tekst – do znudzenia!
– Redaktory! – Wydawca wchodząc trzasnął drzwiami o biurko Soszki – Widzę, że losy demokracji się ważą… wolność słowa!
– Tak wiemy, wiemy już działamy!
Kotek Mruczek
(przeciągnął się leniwie na parapecie redakcyjnego okna)