Były warmińsko-mazurski kurator oświaty Marek Nowacki komentuje kontrowersyjne decyzje nowej kurator Jolanty Skrzypczyńskiej oraz ministra Barbary Nowackiej. W rozmowie z „Opiniami” z niepokojem mówi o usunięciu krzyża z kuratorium, promocji idei LGBT w szkołach oraz likwidacji prac domowych i przedmiotu Historia i Teraźniejszość. Dokąd zmierza polska szkoła?
— Już minęło pół roku, odkąd w Warmińsko-Mazurskim Kuratorium Oświaty rządzi nowa osoba. Jak Pan, jako poprzedni kurator, patrzy na to, co się dzieje?
— Rzeczywiście nastąpiła zmiana. De facto zmiana władzy miała miejsce 13 grudnia, kiedy to Polska liberalno-lewicowa, dążąca do osłabienia narodowych korzeni, przejęła odpowiedzialność za kraj. Polska patriotyczna, dbająca o więzi społeczne i moralność, straciła władzę. W wyniku wyborów z października 2023 roku doszło do znaczących zmian, również w obszarze oświaty. Zmiana ta oznaczała wymianę kuratorów oświaty, co miało także miejsce w naszym regionie.
— Jakie konkretnie zmiany zauważył Pan w kuratorium?
— Nowa kurator, Jolanta Skrzypczyńska, znana z promocji środowiska LGBT, podjęła decyzje symboliczne, takie jak usunięcie krzyża z gabinetu kuratora. To zmiana klimatu, która promuje postawy liberalno-lewicowe, internacjonalistyczne i dążące do osłabienia wartości narodowych. Obecnie polityka oświatowa sprzyja takim właśnie zmianom. Nowa kurator jeszcze jako dyrektorka Liceum nr 1 w Olsztynie była znana z organizowania „tęczowych piątków”. To bardzo symptomatyczne, że w pierwszym rzędzie zajęła się właśnie zdjęciem krzyża. Ta zmiana jest dla mnie wyraźnym sygnałem, że nowa władza chce promować wartości, które są sprzeczne z tradycyjnymi polskimi wartościami.
— Nowa minister oświaty, Barbara Nowacka, ma takie samo nazwisko jak Pan. Czy to przypadkowa zbieżność?
— Tak, to przypadkowa zbieżność nazwisk. Przypomina mi się anegdota o Zofii Dzierżyńskiej, którą w II Rzeczypospolitej pytano, czy Feliks Dzierżyński jest jej krewnym. Zofia odpowiadała, że to przypadkowa zbieżność nazwisk. Tak samo jest w moim przypadku – nie jestem spokrewniony z Barbarą Nowacką. Moje środowisko nauczycielskie czasami nazywa ją „barbaria nowacka” z uwagi na jej działania w obszarze edukacji.
— Jakie są sygnały od nauczycieli, pedagogów i dyrektorów szkół? Są już naciski na propagowanie idei sprzecznych z patriotyzmem i polską tradycją?
— Wprost tego typu zarządzeń władza oświatowa nie może wydać, ale każdy dyrektor wie, co jest mile widziane przez kuratorium. Przez analogię – kiedy mi zależało na poprawie wyników egzaminów z matematyki, dyrektorzy szkół tworzyli koła szachowe i promowali konkursy szachowe. Teraz mogą być szeroko otwarte drzwi dla różnego rodzaju stowarzyszeń promujących LGBT. Zmiana w edukacji oznacza również likwidację przedmiotów, które miały zabezpieczyć młodego człowieka przed treściami niepożądanymi. Na przykład przedmiot Historia i Teraźniejszość, który od przyszłego roku szkolnego jest wycofany.
— Jakie zmiany w programie nauczania budzą Pana największe obawy?
— Wycofanie przedmiotu Historia i Teraźniejszość pozbawia młodego człowieka podstawowej wiedzy o historii i współczesnym świecie. Również odchudzenie kanonu literatury narodowej, jak choćby osłabienie roli „Pana Tadeusza”, to działania groźne dla naszej tożsamości narodowej.
Oczywiście także likwidacja prac domowych również budzi moje obawy. Praca domowa jest ważnym elementem procesu edukacyjnego, pomagającym młodemu człowiekowi przygotować się do dalszej nauki. W krajach, gdzie prace domowe zostały zlikwidowane, zauważa się negatywne skutki w postaci obniżenia poziomu wiedzy i umiejętności uczniów. Praca domowa pomaga również w przygotowaniu młodego człowieka do dalszej edukacji na poziomie średnim i wyższym.
— Niedawno w Olsztynie, instytucji kultury, którą jest MOK, zorganizowano Dni Jawności Osób Niebinarnych i Nieheteronormatywnych. Czy to może być sygnał, że takie działania wejdą do szkół?
— Tego typu sygnały, szczególnie w kontekście otuliny wokół szkół wspierającej środowiska LGBT, są niepokojące. Nowa władza zakłada, że nie ma absolutnego dobra ani zła, że wszystko jest relatywne, co pozwala na swobodne kreowanie rzeczywistości i tożsamości płciowej. Szkoły mogą stać się miejscem promocji tych wartości, co budzi mój niepokój.
— Dyrektorzy szkół, którzy angażowali się w promowanie patriotyzmu, czują się zagrożeni w obecnej sytuacji?
— Tak, zdecydowanie. Obecnie trwają konkursy na dyrektorów szkół w całym województwie. Dyrektorzy, którym kończy się kadencja i którzy realizowali politykę poprzedniej propatriotycznej władzy, często przegrywają konkursy. Są zastępowani przez osoby, które są bardziej zgodne z nową linią polityczną. Jest to szczególnie trudne dla dyrektorów, którzy współpracowali blisko z poprzednim ministrem edukacji i kuratorami. Ci dyrektorzy mogą czuć się teraz w pewnym sensie na celowniku.
— Jakie rady ma Pan dla nauczycieli, którzy myślą po polsku i katolicku, a muszą realizować program nauczania coraz bardziej skręcającego w lewo kuratorium?
— Każda władza przemija. Ważne, aby nauczyciele pamiętali o swoich obowiązkach wobec polskich dzieci i państwa polskiego. Nawet jeśli teraz są zmuszani do realizacji programów sprzecznych z ich wartościami, w przyszłości autonomia nauczyciela i dyrektora szkoły powróci. Nauczyciele powinni pamiętać, że mają polskie obowiązki wobec polskich dzieci i państwa polskiego.
— Ze szkół jest rugowana religia jako przedmiot nauczania, a przynajmniej ograniczana liczba godzin jej nauczania. Jakie mogą być tego konsekwencje?
— Atak na religię to atak na jeden z fundamentów naszej cywilizacji. Nasza cywilizacja opiera się na rzymskim prawie, greckiej filozofii i chrześcijaństwie. Bez chrześcijaństwa nie byłoby naszej europejskiej cywilizacji ani Polski. Ograniczanie godzin religii w szkołach jest działaniem groźnym, podcinającym korzenie naszej tożsamości i tradycji.
— A wprowadzanie do szkół fundacji Jurka Owsiaka, która ma uczyć pierwszej pomocy?
— Pierwsza pomoc była zawsze obecna w szkołach i realizowana na różnych przedmiotach oraz godzinach wychowawczych. Nauczyciele od lat zapraszają ratowników do szkół, aby prowadzili zajęcia z pierwszej pomocy. Dedykowanie tego zadania fundacji Owsiaka, człowieka znanego z hasła „róbta, co chceta”, budzi poważne wątpliwości pod wieloma względami. Także od strony zasadności finansowej, kiedy właśnie finansowych argumentów używa się do ograniczania godzin lekcji religii. To także symboliczne. Można, dokonując pewnego skrótu myślowego, stwierdzić, że Owsiak przychodzi w miejsce katechetów.
— Na koniec, czy polska szkoła przetrwa tę nową władzę?
— Na przestrzeni tysiąca lat historii państwa polskiego naród polski wielokrotnie musiał sprostać różnym wyzwaniom. Dzisiejsza sytuacja społeczno-gospodarcza i polityczna, szczególnie w kontekście edukacji, jest zagrożeniem dla polskiej rodziny. Szkoła ma funkcje kształcące, opiekuńcze i wychowawcze, ale na szczęście to dom rodzinny jest miejscem, które może zabezpieczyć dzieci przed destrukcyjnym wpływem zmian. Polski dom rodzinny ma silne, dobre korzenie i przetrwa te trudne czasy, zabezpieczając przyszłość dzieci przed negatywnymi wpływami nowych polityk edukacyjnych.
Marek Adam