Przekonanie, ze diabeł boi się święconej wody jest infantylnym grzechem naiwności. Nie boi się! Boleśnie o tym przekonaliśmy się w ostatnich dniach. Dewastuje świętości i włazi nawet do kościołów, profanując je. On się świętością brzydzi. Ale czegóż to diabeł nie zrobi dla osiągnięcia swojego szatańskiego celu? W wodzie święconej to nawet „skąpie się po szyję”. Za to w gnojówce pławi się jak w najlepszych perfumach. Bryzgając naokoło gnojowicą myśli (tu bym polemizował), że coś do kogoś się przylepi.
Ostatnio lewactwo podniosło jazgot na Świętego Jana Pawła II, zarzucając mu niecne czyny w związku ze sprawą McCarricka, byłego kardynała i byłego duchownego. Rzecz w tym, że nie było żadnych dowodów i nie ujawniła się żadna, ani dorosła, ani małoletnia ofiara molestowań, które miały się wydarzyć w latach 1971-1972. A zbrodnia zabójstwa przedawnia się po 30 latach. Widocznie tylko kler jest ścigany dożywotnio? Nie było też nawet szczegółowych poszlak przed mianowaniem go na kardynała Waszyngtonu przez Ojca Świętego Jana Pawła II. Dopiero w czerwcu 2018 roku McCarrick został oskarżony. Natychmiast został pozbawiony kardynalstwa i wydalony ze stanu duchownego. Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że McCarrik okazał się osobą szczególnie perfidną. W swoim, pełnym pokory liście do Ojca Świętego Jana Pawła II, krzywoprzysięgając, że jest niewinny, okłamał go. Zadziwiające jest też milczenie lewactwa, które jest takie zażarte w zwalczaniu kleru, Kościoła, szczególnie katolickiego, że nie ujawniło takich czynów. Jest nie do uwierzenia, że nie posiadało wiedzy na ten temat. A przecież McCarrick „udzielał się” nie tylko duchowo, ale też towarzysko i dyplomatycznie. Nie było w jego otoczeniu lewactwa?
Oczywistym jest, że Ojciec Święty Jan Paweł II „mierzył wszystkich ludzi swoją miarą”. Ufał im. Tym bardziej, że miał osobiste doświadczenia z PRL-u. Wiele razy doświadczył tego na sobie. Był świadkiem fałszywego oskarżania kapłanów i hierarchów przez komunistyczny reżim, by ich skompromitować przed społeczeństwem. Lewactwo „mierzy swoją miarą”.
Mamy wiele ciekawych historii, by nad nimi przynajmniej się zastanowić. Lewactwo jakoś „zapomniało” o księdzu jezuicie Tomaszu Turowskim, swego czasu z najbliższego otoczenia Papieża-Polaka. Studiował teologię w najlepszych uczelniach Zachodu. Chociaż nie miał prawa (nie miał ostatniego święcenia), to upodobał sobie szczególnie „spowiadanie” żon dyplomatów. Czy można sobie wymarzyć lepsze źródło informacji dla „nielegała”? Nielegał to, z rosyjskiej terminologii wywiadowczej, szpieg bez statusu dyplomatycznego. W razie wpadki nie przyznałoby się do niego żadne państwo. Szczególnie Rosja Sowiecka. Wywiad polski był ściśle i bezpośrednio podporządkowany Rosji Sowieckiej. „Dobry nielegał” mógł wyrządzić Zachodowi więcej szkód niż setki klasycznych szpiegów. I wyrządził! „Dziwnym” trafem znajdował się na placu Św. Piotra w dniu zamachu na Ojca Świętego Jana Pawła II. Drugim razem, już jako minister pełnomocny w Ambasadzie RP w Moskwie był na lotnisku w Smoleńsku, w momencie gdy wydarzyła się Tragedia. Miał „witać”(?!) prezydenta RP. Jak „Zły Duch”, czy „Anioł śmierci”? Przypadek? Tragedia, bo „katastrofę” według Anodiny i Jerzego Millera można włożyć między bajki. Na wyjaśnienia członka komisji, Macieja Laska z tytułem doktora, nie nabrał się nawet gimnazjalista. Prezydent USA, Ronald Reagan zbyt pospiesznie odwołał swoje słowa o „Imperium zła”. Jeśli Zachód nie będzie o tym pamiętał, to nadal będą ofiary jak Litwinienko, czy Skripalowie i inni.
Świeżą sprawą jest posądzenie już śp. kardynała Gulbinowicza i odebranie mu uprawnień do sprawowania posługi duszpasterskiej za rzekome molestowanie nieletnich. I znowu mamy oskarżenie medialne bez sądu i bez prawa do obrony. Profesor Cenckiewicz ujawnia: „Autorem tekstu [w obronie Kardynała Gulbinowicza] był jeden z prominentnych pracowników IPN [również obłudny Frasyniuk], zaangażowany przed laty w fałszowanie biografii Kardynała”. I dodaje: „Antykomunizm w Polsce jest fikcją, a lustracja jeszcze większą”. Faktem jest, że Kardynał Gulbinowicz mocno zalazł esbecji za skórę.
Biskup Paetz o molestowanie kleryków był również oskarżony tylko przez media. Zrozumiałe, że nie został mu wytoczony proces w celu pociągnięcia go do odpowiedzialności karnej. Warto wspomnieć, że w latach 1967-1976, gdy był pracownikiem Sekretariatu Generalnego Synodu Biskupów w Rzymie nieudanie próbowano pozyskać go jako kontakt informacyjny Służby Bezpieczeństwa PRL. Zemsta? W rozpętaniu tej „afery” wiodącą rolę odegrał intrygant bez skrupułów, oficer WSI płk Leszek Tobiasz – człowiek, który zniszczył wiele osób; przestępca, wobec którego toczyły się postępowania karne w Prokuraturze Wojskowej. W przededniu zeznawania w tzw. „aferze marszałkowej”, nieskarżący się na żadne dolegliwości zdrowotne, 55-letni pułkownik Tobiasz w 2012 roku „zatańczył się na śmierć” podczas imprezy OHP. Zeznania pułkownika stawiałyby w niekorzystnym świetle prezydenta Bronisława Komorowskiego. Polecam książkę Wojciecha Sumlińskiego, „Niebezpieczne związki Bronisława Komorowskiego”; i „ … Donalda Tuska” też.
Sięgnijmy też do czasów dawniejszych, by zobaczyć, że lewactwo od początku nie przebiera w metodach i środkach. Biskup Czesław Kaczmarek był autorem „Raportu o pogromie kieleckim”, w którym odpowiedzialnością za wydarzenia obarczył służby specjalne NKWD[!]. Po sporządzeniu tego raportu został aresztowany pod zarzutem szpiegostwa na rzecz USA i Stolicy Apostolskiej, faszyzacji życia społecznego, nielegalnego handlu walutami i kolaboracji. Uff! Został skazany na 12 lat więzienia, w którym spędził ok. 5 lat, i w którym stracił zdrowie. Wśród potępiających Biskupa Kaczmarka znalazł się też redaktor „Wrocławskiego Tygodnika Katolików”[?!], Tadeusz Mazowiecki.
Znamienne jest też, że „ofiary” dopiero po kilkudziesięciu latach, ale z całą bezwzględnością oskarżają „sprawców” swojego nieszczęścia. Dali się molestować jako kilkunastolatki?! Wiem jedno z własnego doświadczenia, że i w tamtych czasach jako ich równolatek potrafiłem sprzeciwić się dorosłemu, gdy nie miał słuszności i nie dałem się skrzywdzić. Drugie doświadczenie z mojej pracy żołnierza zawodowego. Najgorszy mazgaj i lebiega dawał się poniżać tzw. „fali”, by pod koniec służby z sadystycznym upodobaniem znęcać się nad młodszymi służbą. Lewactwo ma coś z takiego lebiegi, który dorwał się do władzy.
Trzeba zdać sobie również sprawę z podłości jaką jest zasądzanie za takie czyny olbrzymiego, milionowego zadośćuczynienia dla ofiar wypłacanych przez instytucje kościelne, na które składają się przecież wierni, a więc i ja. Jakim prawem zabierają moje pieniądze? Się pytam! Dlaczego nie przez samego „winowajcę”? Ile z tego dostaje „ofiara”? 20 % ? Chyba grubo przeszacowałem. A potem lewactwo stać na urządzanie zadym przeciwko wiernymi.
Bezczelność lewactwa nie ma granic. Oskarżają innych o to co sami preferują. W powiązaniu z Sorosem są tacy lewacy żydowskiego pochodzenia jak Daniel Cohn-Bendit, który uwielbia seks z pięciolatką i Jan Hartman z tytułem profesora, który pochwala związki kazirodcze. Różne Palikoty chcą obniżenia wieku inicjacji seksualnej do 13 lat. A o pedofilach celebrytach, biznesmenach i prawnikach (w dodatku ich kryjących) z „Zatoki Świń, tfu … Sztuki” w Sopocie zapadło głuche milczenie.
Lewactwo plugawi kościoły, niszczy pomniki świeckie i świętych, ale nie przeszkadzają im pomniki Karola Marksa, ideologa zbrodniczego systemu komunistycznego i jego zbrodniczego ramienia – Armii Czerwonej. Towarzysz Grzymowicz również do nich się przyłącza, a jednocześnie składa rączki w kościele. Nie mam nic przeciwko klękaniu lewactwa w kościele. Ale mam mu za złe, że nie chce przestać być lewakiem.
I dlatego „szubienice”, „Pomnik Wdzięczności [zbrodniczej] Armii Czerwonej” należy zburzyć.
Antoni Górski