Od tygodnia nasz wschodni sąsiad – Białoruś – pogrąża się w kryzysie. Wybory prezydenckie wykazały skalę niezadowolenia z rządów Prezydenta Łukaszenki. Do protestów w obronie demokracji i praw człowieka na Białorusi zdarzyliśmy się przyzwyczaić, tym bardziej, że na sytuację w Mińsku patrzymy często przez polskie okulary – czyli swobód z jakimi mogą tam działać organizacje zrzeszające żyjących na tym terenie od pokoleń Polaków. Prześladowania Związku Polaków na Białorusi, szczególnie Przewodniczącej Angeliki Borys są szeroko znane.
Dzisiaj mamy zupełnie nową sytuację. Skala protestów jest rzeczywiście wyjątkowa. Uczestniczą w nich wszyscy obywatele Białorusi. Szczególnie nieoczekiwane są masowe strajki w fabrykach. Bez wątpienia jeszcze nigdy Łukaszenka w takich opałach nie był, a rządzi Białorusią 26 lat. Jakby jednak na sprawę nie patrzeć Łukaszenka, od początku swojego panowania prowadzi ciekawą grę. Z jednej strony stara się utrzymywać możliwie dobre stosunki z Kremlem, a z drugiej strony pokazuje, że Białoruś jest niepodległym państwem i nie ma zamiaru ulegać wszystkim życzeniom Moskwy.
Co może się wydarzyć dalej?
Na początek czarny scenariusz. Sytuacja wymyka się całkowicie spod kontroli, protestujący opanowują lub dezorganizują państwo. W konsekwencji bez wezwania – lub na wezwanie Łukaszenki na Białoruś wkraczają wojska Federacji Rosyjskiej. Pytanie, czy Armia Białoruska stawi opór i jak twardy będzie opór społeczny. Nie chcę szacować jak katastrofalne skutki przyniosłoby to dla narodu Białoruskiego. Polska już zapowiedziała, że jest gotowa otworzyć granicę dla uciekinierów z Białorusi. Na pewno w takiej sytuacji Białoruś zostanie pozbawiona dzisiejszej bardzo ułomnej niepodległości, a rosyjskie czołgi pojawią się w Brześciu, w Grodnie. Kreml osiąga kolejny cel w odbudowywaniu swoich wpływów w Europie Wschodniej. Spójrzmy na mapę. Nasza granica z Rosją faktycznie powiększa się o 418 kilometrów (dzisiaj liczy ona 210 km). Korytarz suwalski łączący państwa bałtyckie z Polska i Europą staje się na tym tle 104 kilometrowym przesmykiem. Wzmacnia się pozycja Putina na Ukrainie. Pokazuje on też siłę przed Europą Zachodnią. Niemcy protestują, ale bez rozgłosu kontynuują budowę NORD Stream 2.
Dla odmiany, pozytywny scenariusz – protesty przybierają na sile, Łukaszenka zbiera okrągły stół, przyjmowany jest plan demokratyzacji Białorusi. Twarda postaw a Zachodniej Europy, Stanów i NATO wobec Kremla powstrzymuje ich interwencję.
Scenariusze pośrednie. Łukaszence udaje się jednak opanować protesty za cenę niewielkich ustępstw wobec opozycji, dostaje ciche wsparcie Kremla, za kolejne koncesje w gospodarkę i obronność Białorusi np. tańszą ropę i gaz, kredyty – co pozwala mu ustabilizować gospodarkę.
Szkodliwą ułudą jest myśleć, że na Białorusi tak po prostu uda się pozbyć Aleksandra Łukaszenki i wprowadzić demokrację – skierować państwo na kurs prozachodni – a Kreml rządzony przez Putina będzie się temu bezczynnie przyglądał. Powie ktoś: Panie Szmit, to samo mówili ludzie małej wiary w latach siedemdziesiątych, czy osiemdziesiątych o sytuacji w Polsce, w Czechosłowacji, czy na Węgrzech. Rzeczywiście, tak się mówiło, ale sytuacja dzisiaj jest zupełnie inna. W 1989 roku zbankrutował system komunistyczny, Związek Sowiecki rozpadał się , Stany Zjednoczone podbudowane ośmioma latami rządów Ronalda Reagana wyczuły wielka szansę zdegradowania konkurującego z nimi supermocarstwa, a Niemcy mogli realnie pomyśleć o wchłonięciu NRD. Dzisiaj Donald Trump podejmuje decyzję o wycofywaniu części wojsk amerykańskich z Europy. Jego głównym problemem są Chiny. Kreml odbudowuje mocarstwową pozycję: zbroi się i realizuje politykę interwencji na Ukrainie, pod pozorem oddziałów separatystycznych, w Syrii już otwarcie pod rosyjska flagą. Niemcy kończą budowę Nord Stram 2 i złaknieni oczekują rosyjskiego gazu, który popłynie poza Polską, Ukrainą i Białorusią. Unia Europejska przeżywa kolejne kryzysy gospodarcze, walczy z Covid-19 , o praworządność w Polsce i na Węgrzech, prawa LGBT. Premier Mateusz Morawiecki przetestował europejskich polityków próbując zainteresować ich sytuacją na Białorusi. Zainteresowania tym, co się dzieje na wschodniej granicy UE w Brukseli nie znalazł.
Oczywistą oczywistością jest, że w interesie Polski jest wolna, demokratyczna, należąca do NATO i UE Białoruś. Odpowiedzialność i realizmu każą jednak patrząc na sytuacje u naszego wschodniego sąsiada zapytać: czy to jest dzisiaj możliwe, a jeżeli tak – to co musiałoby się wydarzyć? Jeżeli nie ma na to dzisiaj szans, co należy zrobić, aby ten cel przybliżyć.
Co musiałoby się wydarzyć ? Białoruska opozycja musiałaby uzyskać gwarancję, że Kreml nie będzie siłą podtrzymywał reżimu Łukaszenki, a koszty bezpośredniej interwencji na Białorusi będą dla Kremla dramatycznie bolesne. Czy jest to możliwe? Czy Niemcy poświęcą Nord Stream 2, a Amerykanie zdecydują się na umieszczenie w Europie dodatkowych wojsk? Zainterweniują na światowym rynku ropy, gazu, złota i doprowadzą do obniżenia cen – czyli radykalnie obniża wpływy Moskwy ze sprzedaży tych surowców? Czy namówią Ankarę, żeby wróciła do ostrego kursu wobec Kremla? Wpłyną na Chiny, aby powiedziały Putinowi, że interwencja na Białorusi odbije się boleśnie na relacjach rosyjsko- chińskich w Azji. Ciekawe co Pekin chciałby za to?
Czytelnikowi zostawiam ocenę, czy spełnienie tych warunków jest dzisiaj możliwe.
Co trzeba dzisiaj robić, aby ten cel przybliżyć? Białorusini wyszli na ulice, chcą zmiany władzy. Niestety nie mają przywódców, którzy mogliby przedstawić plan minimum i próbować obniżać emocje, a to jest niezbędne, aby uniknąć czarnego scenariusza. Wielkim błędem była ucieczka Swiatłany Cichanouski na Litwę. W wyniku tego protestujący naród nie ma osoby , która mogłaby poprowadzić politykę opozycji.
Dzisiaj najważniejszym celem jest uniknięcie czarnego scenariusza i interwencji zbrojnej Moskwy. Jak zawsze Moskwa myśli o takich sprawach odpowiednio wcześniej. Federacja Rosyjska i Białoruś są sygnatariuszami Organizacji Traktatu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (Rosja, Białoruś, Armenia, Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan). Porozumienie pozwala zbrojnie interweniować, gdy zagrożone jest bezpieczeństwo któregoś z państw. Kto u koga będzie interweniował – nie ma chyba wątpliwości.
Ulica w Mińsku domaga się ustąpienia Aleksandra Łukszenki – to prosty i jednoznaczny komunikat. Niestety, aby było to możliwe, potrzeba bardzo twardego stanowiska tzw. społeczności międzynarodowej, która powie Putinowi – „nie lzia”, „nie nada”- a jeżeli postąpisz inaczej gorzko pożałujesz. Z drugiej strony musi być przedstawiony plan minimum ze strony opozycji, aby było od czego zacząć rozmowy. Gdy zderzają się dwie postawy „wszystko albo nic”, to wiadomo kto zwycięży – najsilniejszy. A kto to jest nie ma chyba wątpliwości.
Może jednak zdarzy się cud i pojawi się program minimum, który pozwoli, że na ulicach Mińska i innych Białoruskich miast nie poleje się krew.
Jerzy Szmit