Nikt nam imion nie wyrył na płytach marmuru,
Pozostały po nas tylko na ścianach napisy
Tadeusz Porayski – żołnierz AK,
dwukrotny więzień Mokotowa
Równolegle z przemocą fizyczną, o której pisałem w I i II części, komuniści uruchamiają kampanię propagandową skierowaną przeciwko Polskiemu Państwu Podziemnemu. Na ulicach miast, w urzędach pojawiają się już w lutym 1945 r. plakaty autorstwa Władysława Zakrzewskiego „AK- zapluty karzeł reakcji”, wydrukowane po raz pierwszy w Łodzi przez Oddział Propagandy Głównego Zarządu Polityczno-Wychowawczego Wojska Polskiego. Przedstawiały one biegnącego z bronią gotową do strzału żołnierza Ludowego Wojska Polskiego i opluwającego go karłowatego człowieczka z zawieszoną na szyi tabliczką z napisem „AK”. I choć sam plakat został wycofany z rozpowszechniania latem 1945, po utworzeniu tzw. Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej, to stanowił on symboliczny wyraz przemysłu pogardy, którego realizację odnajdziemy także w prasie i literaturze.
Żołnierze podziemia, osaczani, wyłapywani i mordowani w nieludzki sposób w ubeckich i NKWD-owskich katowniach lub spychani na margines życia społecznego, byli w utworach stalinowskich oskarżani o wszelkiego rodzaju zło i nieprawości. Tego rodzaju „poetycki” wizerunek polskich patriotów, opierających się sowieckiemu zniewoleniu, odnajdujemy w wierszu Mieczysława Jastruna „Ballada o Puszczy Świętokrzyskiej”:
Twarze spode łba, jakby wyjrzały spod hełmu
Żelaznego najeźdźcy, w oczach – nocy bielmo.(…)
Szkaplerz lub krzyż na szyi, w ręku broń angielska.
Pod pachą ciepłem ciała ogrzana pepesza
Jak żmija utuczona ołowiem się zwiesza.
Mundur polskich żołnierzy, w piersi serca wrogów,
Podobny obraz żołnierzy Niepodległej kreuje socrealistyczny propagandzista-grafoman Czesław Białowąs w wierszu „O nienawiści”, pisząc:
Na piersiach nieśli ryngrafy ozdobne
W ładownicach zamorskie kule.
W sumieniach nieśli setki morderstw,
Ale oni nie mieli sumień.
Komunistów zarąbali siekierami
I wrzucili w rzeki głębinę. (…)
Ale wiem: niejeden bandyta
Skrycie szkodzi nie mogąc zabić.
Więc mnie o to nigdy nie pytaj,
Skąd się we mnie bierze nienawiść.
Jeszcze bardziej cynicznie zostaną oni potraktowani w wierszu Józefa Prutkowskiego „Proces” z 1952 roku. Ideologicznym problemem żołnierzy podziemia w tym utworze jest Jak podwyższyć żołd, jak powiększyć koryto…. Ukazani są jako ci, którzy grają patriotów, bez żadnej tremy i chcą cierpieć za miliony… / dolarów waszych powszednich. To dla nich „Od od Narodu są droższe dolarki zielone”. To osobnicy wyzuci z wszelkich ludzkich uczuć, którym przeszkadza wszystko, co się wiąże z nową socjalistyczną ojczyzną: Warczące traktory we dnie, chór nowoczesnych maszyn, …praca Czajki, miasto zrodzone przez sześciolatkę, Świerczewskiego posag, Odrodzone Wojsko / nowe, ludowe, nasze, a nawet Księżyc płynący nocą / Nad główkami uśpionych dzieci”, I dzieci śpiewające radośnie. Wymowna staje się też puenta wiersza, w której czytamy:
Rycerze srebrników – dolarów,
Judzący do rzezi nowej.
Sąd o was wydał Naród,
A wyrok – Sąd Wojskowy
Czym były sądy wojskowe w czasach PRL-u nie trzeba chyba tłumaczyć, autora najwyraźniej przepełnia ogromna radość z kolejnego wyroku śmierci, który pokazany został, jako przejaw sprawiedliwości czyniącej zadość woli narodu, gdy tymczasem wyroki te były czymś zupełnie odwrotnym. W ten sposób poeci i pseudopoeci, „oranmentatorzy” – jak ich nazwał Zbigniew Herbert – legitymizowali w sferze symbolicznej władzę sprawowaną dzięki przemocy, kolaboracji i zdradzie.
To tylko wybrane przykłady szerokiego katalogu utworów, których jedynym zadaniem było zohydzenie w oczach narodu polskich patriotów walczących o niepodległość. W wielu innych utworach tego okresu pokazano żołnierzy polskiego podziemia jako tchórzy, ludzi nieuczciwych i interesownych, rezydentów obcych wywiadów, zaciekłych wrogów Związku Sowieckiego, którzy kolaborowali z Niemcami, „bandytów” bestialsko mordujących przedstawicieli nowej władzy i podjudzających do wojny domowej. Osobnej analizy wymagałaby prezentacja twórczości niektórych byłych żołnierzy AK, którzy postanowili współpracować z reżimem, np. młodzieńczych powieści Tadeusza Konwickiego czy Romana Bratnego. Komuniści wiedzieli bowiem, że – jak to zauważył Zbigniew Herbert – nie trzeba kupować narodu, wystarczy mieć tych inżynierów dusz i to zupełnie załatwia problem zniewolenia. Władza potrzebowała legitymizacji i legitymizacja wyszła od strony inteligencji tak zwanej twórczej, przede wszystkim od literatów.
Sam poeta prawdę o roli kłamliwej, propagandowej sztuki oraz dyspozycyjnych wobec reżimu artystach, których zadaniem było zafałszowywanie prawdy o totalitarnej rzeczywistości w zamian za określone przywileje, ukaże w utworze „Co myśli Pan Cogito o piekle”:
Najniższy krąg piekła. Wbrew powszechnej opinii nie zamieszkują go ani despoci, ani matkobójcy, ani także ci, którzy chodzą za ciałem innych. Jest to azyl artystów pełen luster, instrumentów i obrazów. Na pierwszy rzut oka najbardziej komfortowy oddział infernalny, bez smoły, ognia i tortur fizycznych. (…)
Belzebub kocha sztukę. Chełpi się, że jego chóry, jego poeci i jego malarze przewyższają już prawie niebieskich. Kto ma lepszą sztukę, ma lepszy rząd – to jasne. (…)
Belzebub popiera sztukę. Zapewnia swym artystom spokój, dobre wyżywienie i absolutną izolację od piekielnego życia.
Konsekwencją opisywanej powyżej sytuacji polskiego podziemia będzie kontynuacja walki wielu spośród żołnierzy dawnej Armii Krajowej w różnorodnych organizacjach, które nie złożyły broni, w tym w Narodowych Siłach Zbrojnych, Narodowym Zjednoczeniu Wojskowym czy wreszcie w utworzonej 2 IX 1945 roku, konspiracyjnej organizacji „Wolność i Niezawisłość”. Ci, którzy unikną więzienia i spróbują wrócić do „normalnego życia” jeszcze przez lata nosić będą piętno „wrogów klasowych” i znosić różnorodne szykany i represje. Najbardziej wierni natomiast, podzielą los „Żołnierzy Wyklętych” („Żołnierzy Niezłomnych”), których ceną za wierność i niezłomność stanie się często, poprzedzona więzienną Golgotą, okrutna, często anonimowa śmierć. To o nich po latach napisze Zbigniew Herbert w wierszu „Wilki”:
nie opłakała ich Elektra
nie pogrzebała Antygona
i będą tak przez całą wieczność
w głębokim śniegu wiecznie konać
Zakończmy wiec tę refleksję poświęconą żołnierzom Armii Krajowej przykładem historii jednego z nich – ppłk. Łukasza Cieplińskiego ps. „Pług”, bohatera wojny 1939 r., odznaczonego orderem Virtuti Militari V kl., inspektora ZWZ-AK w Rzeszowie, prezesa IV Zarządu Głównego WiN, aresztowanego w listopadzie 1947 r., torturowanego w śledztwie i straconego 1 marca 1951 r. wraz z sześcioma pozostałymi członkami IV Zarządu: Adamem Lazarowiczem, Mieczysławem Kawalcem, Karolem Chmielem, Jozefem Rzepką, Franciszkiem Błażejem i Jozefem Batorym. Jego historia doskonale obrazuje drogę wszystkich tych, dla których wierność złożonej przysiędze, a nade wszystko Ojczyźnie i Bogu stała się fundamentem postawy wierności wartościom podstawowym, za które przyjdzie zapłacić cenę najwyższą.
Ppłk. Ciepliński, zanim dosięgnie go w mokotowskim więzieniu zbrodnicza ręka „ludowej sprawiedliwości”, zdąży jeszcze przemycić na zewnątrz kilkanaście grypsów pisanych do bliskich, stanowiących równocześnie wyjątkowy w swej formie testament pozostawiony tym, którzy przeżyją. W jednym z nich napisał: Nowy rok 1951. (…) Siedzę na celi śmierci z 40 jak ja skazanymi. Co pewien czas zabierają kogoś. Nadchodzi mój termin. Gdy mnie będą zabierać, ostatnie moje słowa do kolegów będą: Cieszę się, że będę zamordowany jako katolik za wiarę moją, jako Polak za Ojczyznę i jako człowiek za prawdę i sprawiedliwość. Wierzę coraz bardziej, że pohańbiona godność ludzka zostanie przywrócona. To moje stałe przewidywanie, moja wiara i szczęście. Ostatnie moje rozstanie będzie tylko z Wami. Wierzę, że Matka Boża zabierze moją duszę do swoich niebieskich hufców, że będę mógł Jej dalej służyć i meldować bezpośrednio o tragedii mordowanego przez jednych, opuszczonego przez pozostałych, Narodu Polskiego….
Podobno właśnie legenda płk. Łukasza Cieplińskiego zainspiruje anonimowego twórcę w mokotowskim więzieniu do napisania wierszowanej „Modlitwy więziennej”, której słowa niech staną się dopełnieniem przywołanego tu wizerunku żołnierzy Armii Krajowej i ich powojennych losów:
Jeślim jak owoc dojrzał do wieczności
I Bóg mnie do niej z więzienia powoła,
Wiem, że to będzie dowód Twej miłości,
Gdy śmierć męczeńska dotknie mego czoła.
Wtedy mnie zastęp aniołów otoczy,
Z serca ustąpi wszelka zbrodni trwoga,
Królowa Polski zamknie moje oczy,
Mą wolną duszę zawiedzie do Boga.
Wojciech Marczak