To zakrawa na kpinę. Grzymowicz zachowuje się, jak ruski troll. Trudno inaczej nazwać sposób, w jaki wpisuje się w putinowską narrację szantażu energetycznego, którym ten międzynarodowy bandyta próbuje złamać pomagające Ukrainie kraje.
Putin gra ostro, bo gra o wszystko. Jeśli wygra nie tylko Ukraina, ale cała Europa Wschodnia znajdzie się w końcu pod jego butem. Przykręcając kurki Zachodowi, próbuje wymusić cofnięcie gospodarczego embargo.
Wojna ma swoje prawa, wymaga wyrzeczeń. Zwyczajnie, wolność ma swoją cenę. I nas w Polsce nie powinno, to ani dziwić, ani oburzać. To, dlatego ślemy czołgi, systemy antyrakietowe i artyleryjskie w Ukrainę.
Dopóki Ukraina broni się, a nawet kontratakuje, my możemy spać spokojnie w domach, na które nie spadają rakiety. U siebie mamy jedynie front informacyjny. I na tym froncie defetyści występują już nie w roli pożytecznych idiotów, ale w roli zwykłych ruskich trolli.
I tak, będzie ciężko! I trzeba zacisnąć zęby i wytrzymać. I słać pomoc walczącym Ukraińcom, a nie rozrywać szaty i urządzać publiczne wylewanie łez na rząd. Co w tej sytuacji robi Grzymowicz?
Betoniarz, bo tak nazywają prezydenta miasta olsztynianie, straszy zamknięciem szkół i przejściem na nauczanie zdalne, jeśli rząd nie da pieniędzy na energię elektryczną.
— Bez dodatkowych pieniędzy od rządu będziemy zmuszeni na początku przyszłego roku zamknąć szkoły i wprowadzimy naukę zdalną — ogłasza prezydent Olsztyna.
Na tym nie koniec. Jak Grzymowicz tłumaczy swoje androny? — Bo przecież zamknąć szpitali czy DPS-ów nie możemy — dodaje prezydent Olsztyna.
Marek Adam