Pan prezydent Piotr Grzymowicz przez wiele lat bronił i nadal broni obecności Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej zlokalizowanego w samym centrum stołecznego miasta Olsztyna. Odsądzany od czci i wiary, nazywany „kacapem” oskarżany o sprzyjanie agresorowi rosyjskiemu nawet w obliczu masakry w Buczy nie zmienia zdania – pomnik ma stać i basta!
Prezydenta nie wzrusza nawet stan budowlany pomnika – rozpadający się symbol sowieckiej dominacji zostanie z pewnością uratowany, a środki finansowe na naprawę pomnika z pewnością się znajdą w pustej kasie olsztyńskiego magistratu.
Wobec zmasowanej furii mieszkańców i oskarżeń pana prezydenta o „kacapskie koneksje rodzinne”, a nawet o zwierzęcy strach przed konsekwencjami (no bo ruskie przyjdą i rozliczą wrogów) zmuszony jestem stanąć w jego obronie
Pan prezydent Grzymowicz nie jest tępym „kacapem”, jak chcieliby go widzieć wrogowie, nie jest też tchórzem, a plotki o ‘kacapskich koneksjach rodzinnych”, nawet jeśli byłyby prawdziwe, to nie są przyczyną walki pana prezydenta o zachowanie pomnika.
Pan prezydent Grzymowicz, broniąc pomnika, realizuje politykę wschodnią „zaprzyjaźnionych” z nami Niemiec. Politykę, która ma przypominać wszystkim, że „te ziemie” od wieków należały do Niemiec i zostały bezprawnie zagarnięte. I do tego pomnik wyzwolenia nadaje się doskonale, przypomina nam, że Warmia do 1944 roku znajdowała się pod zarządem niemieckim. I nie zmieni tego (wg Niemiec) nawet fakt, że pod niemieckim zarządem ta wspomniana Warmia była krócej niż pod zwierzchnością Rzeczypospolitej (zwierzchnictwo niemieckie możemy datować od I rozbioru Polski do 1945, czyli 173 lata, a zwierzchnictwo Rzeczypospolitej od minimum 1466 do I rozbioru w 1772 roku, czyli 306 lat).
W realizacji tej wschodniej polityki Niemiec pan prezydent nie jest osamotniony – przez wiele lat duże grono osób dbało o „niemieckość Olsztyna”- tu warto zajrzeć do archiwalnych wydań miesięcznika Debata, która na promocje niemieckiej historii Olsztyna przeznaczyła eksponowaną stronę na okładce – w każdym wydaniu pan Rafał Bętkowski wbijał do tępych polskich łbów tradycje niemieckiego Olsztyna (czy też może Allensteina), za co uhonorowano go etatem w MOK i nadzorem nad „perłą w koronie” niemieckiej obecności w Olsztynie zwaną dla zmylenia przeciwnika Muzeum Nowoczesności.
O wspomniane Muzeum Nowoczesności jak lew walczyli ramię w ramię „obrońcy demokracji” z Gazety Wyborczej (red.Kurs), wspomniany Rafał Bętkowski, wiedźmin z Berlina zamieszkujący obecnie okolice Rucianego-Nidy -Krzysztof Worobiec i główny guru opozycji Bogdan Bachmura, który nawet po latach broni tegoż muzeum jak niepodległości.
Bogdan Bachmura jest tu szczególnie zasłużony, albowiem to on właśnie położył podwaliny pod dzisiejszą narrację pana prezydenta Grzymowicza. Jeszcze kilka miesięcy temu był on (Bachmura) ojcem i gorącym orędownikiem koncepcji pozostawienia pomnika z dodatkowym elementem, a mianowicie „tablicami informacyjnymi o przeszłości”, czyli tej formie zachowania pomnika, jaka zdobyła w „sondażu” przeprowadzonym przez Grzymowicza całe 24% („na pomniku umieścić informację o zbrodniach sowieckich”).
Dla przypomnienia w tymże sondażu 30% respondentów chce jednoznacznie „przeniesienia pomnika poza Olsztyn” (zdecydowanie największa grupa).
W Olsztynie piewców kultury niemieckiej jest znacznie więcej, nic więc dziwnego, że Platforma Obywatelska na miejsce swojego Hitlerjugend Camp wybiera Olsztyn – patrz artykuł : https://opinie.olsztyn.pl/polityka/campus-polska-przyszlosci-czy-tez-moze-hitlerjugend-camp/.
Mając powyższe na uwadze, proszę wszystkie zainteresowane strony, aby nie nazywały pana prezydenta Piotra Grzymowicza „ruskim kacapem”.
Wacław Jarząbek