Debata
Prawdziwym spełnieniem ambicji Bachmury było uruchomienie miesięcznika Debata. Na olsztyńskim rynku prasowym było to wielkie wydarzenie. Prawica, jak się wtedy wydawało, uzyskała narzędzie do głoszenia swoich poglądów, opinii, idei. Debata szybko stała się w tym środowisku modna, opiniotwórcza. Z braku alternatywy udało jej się skupić wiele osób, które przekazywały treści jakie nie istniały w olsztyńskich mediach, całkowicie wówczas zdominowanych przez nurt lewacko-pseudoliberalny. Jednak otwartość na prawicę była od początku bardzo selektywna.
Żyjący przede wszystkim w prawicowym środowisku periodyk najzacieklej atakował funkcjonujące na scenie politycznej byty prawicowe. W comiesięcznych felietonach wstępnych Bachmura ogłasza kolejne pseudopolitologiczno-filozoficzne rozważania na temat świata zmierzającego ku katastrofie. Perswaduje, że polityka to narzędzie zniewolenia dobrego, mądrego i racjonalnego społeczeństwa (MY) przez szalonych, skorumpowanych, głupich, dręczących ludzi polityków. Dla zamazania indywidualnej odpowiedzialności polityków skupionych w wylęgarniach wszelkiego społecznego zła, mafijnych (oligarchicznych) partiach politycznych.
Jeżeli pisze o polskich przedstawicielach tej profesji to bezwzględnie trzeba dodać o ich postkomunistycznej mentalności. Ile można o tym pisać? Używając tych samych haseł, zaklęć, pustosłowia (oligarchiczne partyjniactwo, niezdekomunizowana postsowiecka mentalność). Każda analiza kończy się tym samym wnioskiem – jak powyżej.
W świadomości i podświadomości prawicowego czytelnika ma tworzyć się zatem przekonanie, że uczciwy człowiek powinien trzymać się z daleka od polityki, a partii politycznych należy unikać jak zarazy. Największym koszmarem i jednocześnie obelgą jaka może spotkać Bachmurę to posądzenie o związki z Prawem i Sprawiedliwością. Na takie kalumnie, podobnie jak u Sochy, reakcja jest zawsze bardzo nerwowa.
Ziemia jałowa
Osoby aspirujące i wkładające ogromy wysiłek w budowanie swojej pozycji w środowisku prawicowym prowadzą swoich czytelników na jałową ziemię frustracji, zniechęcenia, rezygnacji, niemocy, bezsensu, izolacji. Bachmura wielokrotnie wprost i dobitnie na łamach Debaty oświadczał, że w wyborach nie będzie uczestniczył, bo całą ta polityka to jedno wielkie bagno (delikatnie mówiąc). Czy dawał w ten sposób wyraz swoich osobistych kompleksów obrażonego ignorowanego mędrca, o niespełnionych ambicjach i nadziejach? Rozważmy jednak inną opcję – może z czasem zorientował się, że taka postawa po prostu opłaca mu się. Z jednej strony szanowany prawicowiec (choć w istocie koń trojański w tym środowisku), kiedyś twardy antykomunista, a drugiej strony – człowiek, który już dawno przestał sprawiać problemy olsztyńskiemu postkomunistycznemu układowi. Aby jednak pokazywać, że pozostał walecznym wojownikiem, Bachmura lubi zaczepiać wielkich tego świata. Bardzo to bezpieczne – ponieważ nikt jego zaczepek nie zauważa. Przy okazji może wylewać żale, dlaczego inni nie reagują na jego myśli, uwagi, propozycje zgłaszane w Debacie. On przecież dawno już pisał, że jest źle, a będzie jeszcze gorzej. Wszystkiemu winni są politycy i partie polityczne. Świat jest bardzo prosto podzielony na MY (społeczeństwo) i ONI (politycy). Chyba osoba pisząca o polityce, a podpisująca się jako politolog, powinna od siebie wymagać nieco więcej.
Po kilku latach pojawił tytuł internetowy pod tą sama nazwą. Ta sama nazwa to już nadużycie, ponieważ są to dwa zupełnie różne wydawnictwa. Intencja jest oczywista. Internetowa [email protected] „podpięła się” pod papierową Debatę, aby korzystać z wypracowanej w jej środowisku pozycji. Internetowa [email protected] stanowi dzieło praktycznie jednego autora – Adama Sochy plus grona anonimowych (?) komentatorów. Dla Sochy stała się pomysłem na życie. Wreszcie, dzięki Bachmurze, bez którego [email protected] nie mogłaby także istnieć, uzyskał narzędzie kontynuacji swojej życiowej misji – manipulacji.
Panowie podzielili pola swoich zainteresowań. Bachmura najchętniej dzieli się własnymi przemyśleniami na tematy wielkiej polityki, tej światowej i tej krajowej, w papierowej Debacie. Socha został wyznaczony do obrabiania lokalnego podwórka w Internecie. W wirtualnej przestrzeni [email protected] łatwo tworzyć wirtualny świat, a w nim oceniać, komentować, podsumowywać, żądać wyjaśnień, rozliczać, wydawać wyroki, zmyślać, ogłaszać sensacje. Manipulować, czyli po prostu kłamać. Przez blisko czterdzieści lat zawodowej aktywności Socha przyswoił wiele technik manipulacji. Z czasem weszły mu w krew i stały się jego prawdziwą naturą. Inaczej już pisać nie potrafi, nawet gdyby chciał.
Kilka przykładów jak on to robi:
Wirówka
Gdyby Socha pisał wyłącznie zupełne bzdury, byłby dawno uznany za wariata i zasięg jego oddziaływania szybko skurczyłby się. Jednak zdarza się, że uzyska (z reguły od anonimowego informatora), ciekawą, a może nawet istotną informację. Wtedy robi z tego historię, wydarzenie, buduje swoją wiarygodność. Dlatego tak zależy mu, aby na [email protected] pojawiało się możliwie dużo autentycznych nazwisk, wypowiedzi, opinii. Bez żenady sięga po teksty innych autorów, bez pytania o zgodę. Pod warunkiem, że pasują do jego koncepcji.
Niestety, służą one jedynie jako uwiarygadniające tło, swoisty materiał do przeżucia, z którego Socha układa swoją opowieść ze z góry przyjętą tezą. Tak poskłada materiał, tak podobiera wypowiedzi, tak powybiera z kontekstu, takim opatrzy komentarzem, że wszystko dla czytelnika jest absolutnie jasne. Jeżeli ktoś zdaniem Sochy ma wypaść źle, to z tekstu napisanego przez niego niechybnie wyłoni się obraz czarnego charakteru. Jeżeli ma wypaść dobrze – to na pewno opisywaną osobę ujrzymy w postaci anioła. Choć Socha zdecydowanie woli o ludziach pisać źle, bo to mu lepiej wychodzi.
Grillowanie
Socha kocha technikę grillowania. Prosta ona i nie wymaga wyrafinowanego myślenia: znaleźć ofiarę, postawić tezę o jej niecnych czynach i pisać, kopiować, wklejać, kopiować, wklejać. Trzeba wybrać kilka faktów, kilka wątków wymyślić, polać śmierdzącym sosem skandalu, wydać z siebie kilka oburzonych jęków.
W tym Socha czuje się doskonale jako rycerz niezłomny, walczący o prawdę i sprawiedliwość. Choć takie teksty mają istotną wadę, nie nadają się na scenariusz filmowy. Na początku teza, a potem korowód dowodów albo pseudo dowodów. Po kilku zdaniach wiadomo kto dobry, a kto zły. Żadnych wątpliwości, niuansów, materiału do przemyśleń. Proszę nie oczekiwać niespodziewanego finału, zaskakującej puenty. Świat jest prosty, trzeba tylko o nim w prosty sposób opowiedzieć.
Komentarze
Komentarze w [email protected] są często ważniejsze od tekstów pisanych przez Sochę. Wielu czytelników dla ich lektury otwiera stronę [email protected]. Ich autorzy korzystając z anonimowości, biją rekordy chamskich ataków na osoby publiczne, wypisują kłamstwa, używają rynsztokowego języka, toczą swoje prywatne wojny, leczą frustracje, co Sosze zupełnie nie przeszkadza. Co więcej można odnieść wrażenie, że Socha traktuje ten rynsztok jako doskonałe dopełnienie tego, co pisze. Gdyby było inaczej, czy Socha pozwalałby, aby hejterzy mogli bez ograniczeń wylewać swoje pomyje na portalu, który firmuje swoim nazwiskiem? Jednocześnie Socha chce uchodzić za wzór walki o najwyższe wartości i prawdę. Czy tak ma wyglądać wolność słowa według Sochy i Bachmury? Wszystkie liczące się portale w Olsztynie w różny sposób poradziły sobie z tym internetowym chuligaństwem – m. in. poprzez ujawnianie części IP lub logowanie komentatorów.
Ciąg dalszy nastąpi…
Jerzy Szmit