Niedawny brutalny atak na księdza Lecha Lachowicza w Szczytnie wstrząsnął lokalną społecznością i poruszył opinię publiczną. Sposób, w jaki niektóre media relacjonowały to zdarzenie, budzi poważne wątpliwości. Można wyczuć oczekiwanie na skandal dotyczący kapłana, jakby niektórzy liczyli na ujawnienie kompromitujących szczegółów.
Takie sugestie można było wyczytać między wierszami pierwszych depesz Polskiej Agencji Prasowej. Choć bezpośrednio niczego nie napisano, ich ton mógł sugerować, że za chwilę pojawią się nowe, sensacyjne informacje dotyczące księdza. Czy to celowy zabieg, czy nieostrożność? Obie możliwości są równie niepokojące. Tymczasem starszy kapłan walczył i nadal walczy o życie na oddziale intensywnej opieki medycznej.
Ksiądz Lech Lachowicz jest proboszczem parafii św. Brata Alberta w Szczytnie i budowniczym kościoła w tej parafii, którą kieruje od jej powstania, czyli od 1990 roku. Sędziwy, bo już 72-letni proboszcz, należy do ludzi o twardym charakterze i niezłomnych poglądach. To duchowny starej szkoły, zahartowany w ogniu prowokacji Służby Bezpieczeństwa, która nie wahała się używać wszelkich dostępnych metod, by walczyć z Kościołem i jego ludźmi.
Opatrzność sprawiła, że losy księdza Lecha Lachowicza splotły się z losami bł. księdza Jerzego Popiełuszki jeszcze w czasach, gdy istniała w Bartoszycach specjalna jednostka karna, mająca na celu zniechęcenie kleryków do kapłaństwa. To tam obaj się poznali i zaprzyjaźnili. Po śmierci błogosławionego księdza Popiełuszki, ks. Lachowicz kontynuował jego misję, odprawiając Msze za Ojczyznę w parafiach, w których posługiwał. Polska od zawsze odgrywa dla niego ważną rolę, co wyraźnie widać po jego zaangażowaniu w życie parafii św. Brata Alberta, którą prowadzi od ponad trzech dekad.
Prawda głoszona przez księdza Lachowicza nie zawsze jest przyjmowana z entuzjazmem. Jego wierność Polsce i nauce Kościoła sprawia, że często spotyka się z krytyką ze strony tych, którzy wartości poszukują gdzie indziej. To właśnie jego patriotyczne kazania, pełne miłości do Polski, są solą w oku tych, którzy najchętniej widzieliby nasz kraj jedynie jako historyczną nazwę prowincji Unii Europejskiej. Jego zaangażowanie i nieustępliwość w obronie wartości narodowych uczyniły go postacią wyjątkowo niewygodną dla wielu osób dążących do deprecjonowania znaczenia Kościoła w życiu publicznym.
Od lat obserwujemy w polskich mediach tendencję do nagłaśniania negatywnych wydarzeń związanych z Kościołem katolickim. Każdy skandal, każda kontrowersja staje się okazją do podważania autorytetu duchowieństwa. Wydaje się, że niektórzy dziennikarze czerpią z tego swoistą satysfakcję, jakby osłabienie Kościoła miało prowadzić do postępu. Takie podejście nie tylko deformuje obraz rzeczywistości, ale i szkodzi całemu społeczeństwu, niszcząc zaufanie do instytucji, która przez wieki odgrywała kluczową rolę w kształtowaniu polskiej tożsamości narodowej.
Ta narracja wpisuje się w szerszy kontekst zmian w polskim systemie edukacji, gdzie klasyczne dzieła literatury narodowej są usuwane z kanonu lektur. Jest to kolejny element kampanii deprecjonowania wartości, na których opiera się nasza tożsamość. Bez literatury, która uczy o bohaterach, o poświęceniu i miłości do Ojczyzny, następne pokolenia tracą punkt odniesienia, fundament, na którym można budować odpowiedzialne, obywatelskie postawy.
Nie chodzi o to, by zamykać oczy na problemy Kościoła. Duchowieństwo nie jest wolne od win i grzechów (i nigdy nie było wolne), co zawsze wymaga refleksji i ciągłego oczyszczania. Jednak medialna nagonka, która często przybiera formę bezpardonowych ataków, budzi niesmak. Paradoksalnie, może też prowadzić do pozytywnych zmian, gdyż zmusza Kościół do introspekcji i reform. Nie jest to jednak żaden pretekst do świętowania. Czerpanie satysfakcji z cudzego upadku jest moralnie naganne, niezależnie od tego, kogo dotyczy.
Warto przypomnieć, że w czasach PRL-u Służba Bezpieczeństwa, infiltrując struktury kościelne, promowała duchownych podatnych na manipulacje. Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski wielokrotnie podkreślał, jak bezpieka wprowadzała do seminariów osoby o wątpliwej moralności, by później wykorzystywać je do własnych celów. Historia ta niech posłuży jako przestroga przed powierzchowną oceną sytuacji i automatycznym łączeniem duchownych z patologiami, których sami mogli być ofiarami.
Atak na księdza Lecha Lachowicza to tragiczne przypomnienie, że Kościół katolicki jest nie tylko instytucją, ale także znakiem sprzeciwu. Ks. Lachowicz, znany z głębokiego zaangażowania w sprawy społeczne i patriotyczne, od lat służy społeczności Szczytna. Jego działania, od budowy kościoła po wsparcie inicjatyw lokalnych, są dowodem jego oddania. Jego zaangażowanie i nieustępliwość w obronie wartości narodowych uczyniły go postacią wyjątkowo niewygodną dla wielu osób dążących do deprecjonowania znaczenia Kościoła w życiu publicznym.
Niezależnie od motywów sprawcy ataku na księdza Lachowicza, chrześcijańska miłość nakazuje modlić się także za niego. Podobnie powinniśmy postępować wobec tych, którzy swoimi działaniami szkodzą Polsce i Polakom. Nasze postawy muszą być zakorzenione w prawdzie i szacunku, bez czerpania satysfakcji z cudzych upadków. Kościół nie jest doskonały, ale jego misja niesienia nadziei i budowania wspólnoty pozostaje niezmienna.
W obliczu rosnącej fali nienawiści i agresji potrzebujemy solidarności. Potrzebujemy mediów, które będą odpowiedzialnie informować, a nie podsycać podziały. Kościół katolicki od wieków odgrywał kluczową rolę w kształtowaniu tożsamości narodowej i moralnej Polaków. Dziś, bardziej niż kiedykolwiek, potrzebujemy jednoczącej siły, która pomoże nam przetrwać trudne chwile i odbudować wzajemne zaufanie.
Marek Adam