Warmia przygotowuje się do wydarzenia bez precedensu – 31 maja w Braniewie odbędzie się beatyfikacja 15 sióstr katarzynek, męczennic zamordowanych w 1945 roku przez Armię Czerwoną. To czas modlitwy, pamięci i wdzięczności za ich heroiczne świadectwo.
Historia Zgromadzenia Sióstr św. Katarzyny Dziewicy i Męczennicy (popularnie zwanych katarzynkami) sięga XVI wieku i nierozerwalnie splata z dziejami Warmii. To właśnie w Braniewie – starodawnej stolicy Warmii – urodziła się w 1552 roku błogosławiona Regina Protmann. Jako młoda, odważna kobieta opuściła wygodne życie mieszczańskie i poświęciła się Bogu, zakładając około 1571 r. nowe zgromadzenie zakonne.
Katarzynki, jak zaczęto je nazywać, przyjęły za patronkę św. Katarzynę Aleksandryjską i obrały drogę czynną – posługę potrzebującym. Regina Protmann wytyczyła swoim siostrom pionierską misję: opiekę nad chorymi (zarówno w domach prywatnych, jak i przytułkach) oraz wychowanie i edukację dzieci. Było to nowatorskie apostolstwo, wykraczające poza klauzurę, dzięki czemu można ją uznać za prekursorkę żeńskich zgromadzeń czynnych na ziemiach polskich.
450 lat służby na Warmii
Zakon szybko wpisał się w krajobraz Warmii – siostry pielęgnowały chorych, prowadziły szpitale i szkoły, niosły pociechę ubogim. W kolejnych stuleciach, mimo wojen, zaborów i zmian granic, katarzynki trwały, służąc miejscowej ludności polskiej, niemieckiej i mazurskiej, stając się częścią tożsamości tej ziemi. Regina Protmann zmarła w opinii świętości 18 stycznia 1613 r. w Braniewie, zostawiając po sobie zgromadzenie głęboko zakorzenione w regionie.
Jej kult prywatny przetrwał wieki pomimo burz dziejowych, a siostry przez pokolenia przechowywały pamięć o swojej założycielce. Jednak formalne starania o wyniesienie Reginy na ołtarze mogły rozpocząć się dopiero w XX wieku – wcześniej przeszkodziły w tym rozbiory i wojny. Ostatecznie w 1999 roku nastąpił długo wyczekiwany dzień: papież Jan Paweł II beatyfikował matkę Reginę podczas Mszy św. w Warszawie.
Warmia doczekała się pierwszej błogosławionej pochodzącej z tej ziemi. To duchowe dziedzictwo teraz rozkwita dalej – wkrótce dołączy do niej piętnaście jej duchowych córek, które swoim życiem i śmiercią świadczyły o wierze na warmińskiej ziemi. „Będą to kolejne, po błogosławionej Reginie Protmann – założycielce katarzynek, osoby wyniesione na ołtarze, które pochodzą z Warmii” – zauważa Radio Olsztyn, podkreślając historyczne znaczenie nadchodzącej beatyfikacji.
Ciche bohaterstwo sióstr
Na początku 1945 roku Warmia stała się areną tragicznych wydarzeń. Armia Czerwona, wkraczając na tereny Prus Wschodnich, niosła ze sobą nie tylko wyzwolenie od nazizmu, ale i falę przemocy. Żołnierzom zasugerowano, że wkroczyli do „Germanii”, gdzie „mogą robić wszystko”, co doprowadziło do niewyobrażalnych aktów okrucieństwa na ludności cywilnej.
Wśród tysięcy ofiar znalazły się również dziesiątki sióstr zakonnych różnych zgromadzeń. Katarzynki – wierne swojej misji – nie opuściły stanowisk. Choć przełożeni zakonu nie nakazywali im pozostawać za wszelką cenę, większość sióstr zdecydowała się zostać przy chorych, ubogich i dzieciach, którymi się opiekowały, zamiast ratować własne życie. „Nie uciekły, chociaż miały taką możliwość. One zostały przy ludziach w szpitalach, przy dzieciach, przy osobach starszych. Zapłaciły za to najwyższą cenę” – podkreśla wielokrotnie cytowana przez rózne media s. Angela Krupińska z braniewskiej wspólnoty katarzynek. Ta najwyższa cena to ich własne życie, złożone w ofierze miłości bliźniego.
W styczniu 1945 r., gdy front dotarł do Olsztyna, siostry posługujące w tamtejszym Szpitalu Mariackim (dziś Miejskim) stanęły przed dramatycznym wyborem. Siostra Krzysztofa (Marta Klomfass), 42-letnia pielęgniarka, oraz Liberia (Maria Domnik), lat 40, do końca opiekowały się pacjentami. Podczas gdy nad miastem spadały bomby, a na ulicach panował chaos, s. Liberia miała odważnie zawołać: „Zostaję z chorymi!” – odrzucając szansę ewakuacji.
Wkrótce potem, 22 stycznia 1945 r., obie poniosły śmierć z rąk czerwonoarmistów w obronie swoich podopiecznych i własnej godności. S. Krzysztofa została brutalnie pobita i zasztyletowana, broniąc przed żołnierzami siebie i chorych, którymi się zajmowała. S. Liberia zginęła od kuli na olsztyńskim dworcu, gdy rozpaczliwie poszukiwała żywności dla ewakuowanych dzieci. Ich krew wsiąkła w tę samą ziemię, na której przez lata niosły życie i nadzieję potrzebującym.
Podobne tragedie rozegrały się w innych miejscowościach Warmii. W Lidzbarku Warmińskim miejscowa przełożona domu zakonnego, s. Sabinella (Rozalia Angrick, 65 l.), stanęła naprzeciw żołnierzy broniąc młodsze współsiostry – została zastrzelona strzałem w szyję, gdy stawiała opór próbie gwałtu. Tego samego dnia (2 lutego 1945 r.) w tamtejszym klasztorze zginęły także s. Gebharda (Maria Schrötter, 58 l.) i s. Aniceta (Klara Skibowski, 63 l.). Według świadków s. Gebharda klęczała przy zamordowanej towarzyszce, modląc się, gdy żołnierz strzelił jej prosto w serce. Siostra Aniceta, pielęgniarka i opiekunka parafialna, została zastrzelona razem z innymi, broniąc czystości zakonnej. Ich klasztor, zamiast być miejscem modlitwy, stał się Golgotą ofiary z życia.
W oddalonym o kilkadziesiąt kilometrów Kętrzynie dwie kolejne katarzynki oddały życie w styczniu 1945 r. Siostra Adelgarda (Agata Bönigk, 45 l.), utalentowana organistka i wychowawczyni, została zakłuta bagnetami i przywiązana za nogi do pędzącego pojazdu – zginęła, broniąc swej godności. W podobny sposób zmarła s. Sekundina (Barbara Rautenberg, 57 l.), pielęgniarka, której oprawcy zadali śmierć, ciągnąc ją za samochodem. Sceny te przypominają męczeństwo pierwszych chrześcijan – ofiary tortur, które do końca ufały Bogu.
W Ornecie i okolicach swoje krwawe żniwo Armia Czerwona zbierała jeszcze wiosną 1945 r. Gunhild (Dorota Steffen, 27 l.) oraz Bona (Anna Pestka, 40 l.), obie chore na gruźlicę i przebywające w szpitalu w Ornecie, zostały w maju 1945 r. bestialsko pobite, torturowane i doświadczyły przemocy; zmarły po wielu tygodniach cierpień. Rolanda (Maria Abraham, 31 l.), pielęgniarka z Fromborka, przebywająca na leczeniu w Ornecie, została tak straszliwie zmasakrowana przez żołnierzy, że zmarła w czerwcu 1945 r. nie odzyskawszy zdrowia. Natomiast Caritina (Jadwiga Fahl, 58 l.), pełniąca funkcję wikarii generalnej zgromadzenia, zginęła 5 czerwca 1945 r. w gdańskiej dzielnicy Wrzeszcz – zatłuczona na śmierć, gdy broniła młodsze siostry przed gwałtem. Jej życie dopełniło się z dala od Warmii, ale przyczyną śmierci była ta sama nienawiść do wiary i czystości.
Los trzech sióstr katarzynek zaprowadził je aż do sowieckich łagrów. Siostry Maurycja (Maria Anna Margenfeld, 40 l.), Tyburcja (Cecylia Mischke, 57 l.) oraz Leonis (Katarzyna Müller, 32 l.) posługiwały najpierw w szpitalu olsztyńskim, gdzie doświadczyły bicia i gwałtów ze strony czerwonoarmistów, po czym wywieziono je na Wschód. Mimo cierpienia do końca pełniły swoją misję pośród współwięźniów. S. Maurycja, z naturalną gotowością niesienia pomocy, w obozie w Tule (Rosja) opiekowała się chorymi na tyfus i czerwonkę, aż sama zmarła z wyczerpania 7 kwietnia 1945 r.. S. Tyburcja, zakrystianka i pielęgniarka, zmarła 8 lipca 1945 r. w tym samym łagrze, po miesiącach katorgi znoszonej w duchu ofiary.
Z kolei najmłodsza z grona męczenniczek, s. Leonis – rodem z Gdańska – poniosła śmierć w czerwcu 1945 r. w jednym z obozów, gdzie była torturowana; oddała życie w obronie ślubowanej czystości. Ostatnią chronologicznie męczennicą była Xsaveria (Maria Rohwedder, 58 l.). Ta doświadczona siostra, była przełożona szpitala w Ornecie i domu w Braniewie, przeszła gehennę zarówno z rąk gestapo (które tuż przed końcem wojny wyrzuciło ją z Ornety za pomoc ludności), jak i sowietów. W listopadzie 1945 r., już po ustaniu działań wojennych, została napadnięta w pociągu przez czerwonoarmistę – ciężko pobita i wyrzucona z wagonu na trasie Iława–Piła, zmarła 25 listopada 1945 r. na skutek odniesionych obrażeń. Jej śmierć zamknęła tragiczny rozdział historii zgromadzenia.
Te piętnaście sióstr – od najmłodszej 26-letniej s. Gunhild po sędziwą 65-letnią s. Sabinellę – łączyło jedno: miłość silniejsza niż śmierć. Żadna z nich nie dokonała spektakularnych czynów na polu bitwy czy w wielkiej polityce. Były „zwyczajnymi” zakonnicami, pielęgniarkami, nauczycielkami, opiekunkami – żyły cicho w służbie innych. Jednak wojna i okrucieństwo wydobyły z nich niezwykłe bohaterstwo. Wierność ślubom i ewangelicznej miłości bliźniego okupiły własną krwią.
Jak podają świadectwa, niektóre z nich nawet w momencie śmierci potrafiły przebaczyć swoim oprawcom i modlić się za nich. Ich męczeństwo, choć było owocem straszliwej nienawiści, staje się dziś zasiewem nadziei – zgodnie z dawnym powiedzeniem, że krew męczenników jest nasieniem nowych chrześcijan.
Droga do beatyfikacji
Przez dziesięciolecia po wojnie o gehennie sióstr katarzynek nie wolno było głośno mówić. W czasach komunizmu temat radzieckich zbrodni na zakonnicach był objęty zmową milczenia – oficjalna propaganda przedstawiała żołnierzy Armii Czerwonej wyłącznie jako bohaterów-wyzwolicieli. Mimo to w warmińskich parafiach i w samym zgromadzeniu trwała pamięć o bohaterskich siostrach.
Starsi przekazywali młodszym opowieści o ich ofierze, zachowano też trochę dokumentów i relacji świadków. Po upadku komunizmu nadszedł czas, by prawda wyszła na jaw, a Kościół mógł zacząć wynosić na ołtarze ofiary nienawiści do wiary z okresu II wojny światowej.
Impuls dał papież Jan Paweł II, który w ramach przygotowań do Wielkiego Jubileuszu roku 2000 wezwał do zgromadzenia dokumentacji o męczennikach XX wieku. Wśród nich miały się znaleźć także ciche bohaterki Warmii – siostry katarzynki oddane Bogu i ludziom aż po śmierć.
„Zachęcone pozytywnym zakończeniem beatyfikacji swojej założycielki, Reginy Protmann, Zgromadzenie podjęło wezwanie papieża Jana Pawła II, by opracować martyrologium Kościoła z męczennikami XX w. Wśród nich były także Siostry Katarzynki, zamordowane w 1945 r.” – wyjaśnia cytowany przez portale internetowe ks. prof. Andrzej Kopiczko, historyk archidiecezji warmińskiej.
To właśnie zgromadzenie sióstr było inicjatorem rozpoczęcia ich procesu beatyfikacyjnego. Prace przygotowawcze ruszyły na początku lat 2000. W marcu 2003 r. mianowano postulatorką sprawy s. Józefę Krause CSC, a arcybiskup warmiński Edmund Piszcz oficjalnie poparł starania. Po uzyskaniu zgody Konferencji Episkopatu Polski i aprobaty Stolicy Apostolskiej, 8 grudnia 2004 r. w Braniewie uroczyście zaprzysiężono Trybunał Diecezjalny, który rozpoczął proces beatyfikacyjny.
Przez dwa lata komisja historyczna (pod przewodnictwem ks. prof. Kopiczki) zbierała i badała archiwalne dokumenty dotyczące życia i okoliczności śmierci sióstr, zaś trybunał przesłuchał kilkudziesięciu świadków w Polsce i Niemczech. Nie było to łatwe zadanie – upływ 60 lat od wydarzeń sprawił, że wielu świadków już odeszło, a wspomnienia bywały zatarte.
„Proces trwał 20 lat i nie było łatwo znaleźć żyjących świadków i zebrać wszystkie dokumenty. Ale w końcu doczekałyśmy się” – wspomina s. Angela, wyrażając radość całego zgromadzenia. Mimo trudności etap diecezjalny zakończył się sukcesem: 9 grudnia 2006 r. zamknięto dochodzenie na Warmii, a akta procesu przewieziono do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych w Rzymie.
Rozpoczął się wieloletni okres szczegółowych analiz przez komisje watykańskie – teologów, historyków, a wreszcie kardynałów oceniających zebrane materiały. Siostry katarzynki modliły się cierpliwie o pomyślne decyzje, ufając, że ich zamordowane współsiostry zostaną uznane za męczennice za wiarę.
Wreszcie nadszedł przełom: w marcu 2024 roku Stolica Apostolska ogłosiła dekret uznający męczeństwo 15 sióstr katarzynek – ofiar komunizmu, które poniosły śmierć z nienawiści do wiary (in odium fidei). Papież Franciszek zatwierdził ten dekret 14 marca 2024 r., otwierając drogę do beatyfikacji. Pozostała już tylko uroczysta ceremonia ogłoszenia ich błogosławionymi – ostatni krok, który Kościół z radością postanowił uczynić na Warmii, wśród ludu, któremu te siostry służyły.
31 maja w Braniewie
Decyzja, by beatyfikacja odbyła się nie w Watykanie (jak często bywało dawniej), ale lokalnie w Braniewie, ma wymiar symboliczny i duszpasterski. Sam papież wskazał, że takie uroczystości powinny mieć miejsce tam, gdzie żyli i zginęli przyszli błogosławieni. Dzięki temu wierni mogą głębiej przeżyć więź ze swoimi męczennikami, a ziemia nasączona ich krwią staje się sceną triumfu ich wiary. „Takiego wydarzenia w historii archidiecezji warmińskiej jeszcze nie było. Dzięki decyzji papieża Franciszka, beatyfikację Sióstr Męczenniczek wierni będą mogli przeżywać w Braniewie” – podkreślają organizatorzy.
Jak wyjaśniał dziennikarzom bbp Józef Górzyński, metropolita warmiński, wybór Braniewa jest oczywisty: „Tutaj działy się te dramaty… a także dotyczy to Sióstr Katarzynek, bardzo mocno związanych z tą ziemią warmińską. To w Braniewie narodziło się to zgromadzenie, tam działała założycielka, błogosławiona Regina Protman”. Braniewo – kolebka zgromadzenia i rodzinne miasto Matki Reginy – ugości pielgrzymów z całej Polski na pierwszej w historii Warmii beatyfikacji.
Kościół warmiński dokłada starań, by to wydarzenie miało godną, podniosłą oprawę. „Czujemy się zobowiązani, żeby nadać temu jak najbardziej podniosły charakter, ponieważ mamy świadomość historyczności tego wydarzenia” – zaznaczył podczas niedawnej konferencji prasowej abp Górzyński. Uroczystość odbędzie się pod gołym niebem, na placu przy braniewskiej bazylice św. Katarzyny, gdzie powstanie wielki ołtarz polowy.
Zaplanowano ją na sobotę 31 maja 2025 r., w święto Nawiedzenia NMP – data ta ma dodatkowy wymiar duchowy, bo to ważny dzień dla zgromadzenia (Nawiedzenie jest patronalnym świętem katarzynek). Już od godziny 7:00 rano wierni będą mogli gromadzić się w wyznaczonych sektorach. O 10:00 rozpocznie się program słowno-muzyczny wprowadzający w istotę uroczystości, z przypomnieniem historii sióstr i przesłania płynącego z ich ofiary. Punkt kulminacyjny to Msza święta beatyfikacyjna o godz. 11:00, której będzie przewodniczył legat papieski – kardynał Marcello Semeraro, prefekt Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych.
W trakcie tej Eucharystii zostanie odczytany list apostolski papieża ogłaszający 15 katarzynek błogosławionymi i wyznaczający ich wspomnienie liturgiczne. Nastąpi odsłonięcie wizerunków nowych błogosławionych i wniesienie ich relikwii – zapewne jednej z najbardziej wzruszających chwil dla obecnych sióstr i wiernych.
Organizatorzy spodziewają się tłumów pielgrzymów. – „Spodziewamy się ponad 10 tys. pielgrzymów z całej Polski” – informuje ks. kan. dr Michał Tunkiewicz, koordynator sekretariatu beatyfikacji. Dla uczestników przygotowano 5 tysięcy miejsc siedzących, a kolejne miejsca stojące przewidziano w pobliskich przestrzeniach (plac przy straży pożarnej, a nawet amfiteatr miejski), jeśli zajdzie taka potrzeba.
Miasto Braniewo także zaangażowało się w pomoc – burmistrz Tomasz Sielicki zapewnia, że od strony logistycznej zrobi wszystko, by goście mieli jak najlepsze warunki. „Wydarzenie ma ogromne znaczenie dla całego regionu” – podkreśla burmistrz. Na stronie internetowej poświęconej beatyfikacji (beatyfikacja.katarzynki.org.pl) uruchomiono formularz zgłoszeniowy dla grup zorganizowanych i indywidualnych pielgrzymów – zachęca się, by do końca kwietnia zgłaszać swój udział. Wszystko po to, by jak najlepiej przyjąć każdego, kto pragnie uczestniczyć w tym historycznym święcie wiary.
Wstawiennictwo nowych błogosławionych
Beatyfikacja to nie tylko akt honoru wobec bohaterskiej przeszłości – to także dar dla teraźniejszości. Kościół wynosząc na ołtarze męczennice Warmii ukazuje je wiernym jako orędowniczki i wzory do naśladowania. Ich życie przypomina nam, że świętość jest możliwa nawet w najciemniejszych chwilach historii, a ich męczeńska śmierć staje się zasiewem nadziei na odrodzenie dobra tam, gdzie zdawało się triumfować zło.
Dzisiejszy świat również doświadcza wstrząsów. Za naszą wschodnią granicą toczy się okrutna wojna na Ukrainie, która niesie cierpienie niewinnych – sceny wypędzeń, gwałtów i mordów, jakie przeżywały katarzynki w 1945 r., wstrząsają nami także dziś poprzez losy ukraińskich kobiet i dzieci dotkniętych brutalnością agresora. Wiele rodzin boryka się z kryzysem ekonomicznym, niepewnością jutra, rozłąką z bliskimi szukającymi pracy za granicą.
Narastają trudności rodzinne – rozbicie, konflikty, uzależnienia – które ranią serca i wystawiają na próbę wiarę. W obliczu tych wyzwań potrzebujemy na nowo odkryć siłę płynącą z wiary i modlitwy. Męczenniczki warmińskie, które zachowały niezachwianą nadzieję pośród wojennej pożogi, mogą stać się dla nas źródłem duchowej inspiracji. Ich świadectwo przypomina, że miłość zwycięża nienawiść, a modlitwa i przebaczenie są mocniejsze od przemocy.
Wierzymy, że nowe błogosławione nie pozostaną nieme wobec naszych próśb. Jako Kościół wyznajemy prawdę o świętych obcowaniu, czyli komunii Kościoła pielgrzymującego na ziemi ze świętymi przebywającymi już u Boga. Śmierć nie przerwała więzi sióstr z nami – one żyją w Chrystusie i mogą wstawiać się za nami. Przez dwadzieścia lat procesu beatyfikacyjnego zbierano nie tylko dokumenty o ich męczeństwie, lecz także świadectwa wiernych otrzymujących łaski za ich przyczyną.
Wielu wiernych w prywatnych modlitwach (kult publiczny będzie możliwy po beatyfikacji) polecają im sprawy zdrowia, trudne sytuacje rodzinne, poszukiwanie pracy czy pokonywanie kryzysów – ufając, że te, które same doświadczyły skrajnego cierpienia, tym bardziej zrozumieją ból proszących. Siostry katarzynki potwierdzają, że kult nowych męczenniczek już spontanicznie kiełkuje: coraz więcej osób modli się przy ich symbolicznych grobach, prosi o wstawiennictwo w chorobach, czy też szuka u nich umocnienia w wierze.
Teologia katolicka uczy, że męczennicy zajmują szczególne miejsce w sercu Kościoła. Oddali życie z miłości do Boga i bliźnich, więc Kościół wierzy, że przebywają już w chwale nieba, w najściślejszej jedności z Chrystusem, za którego świadectwo przelali krew. Włączając ich do grona błogosławionych, papież potwierdza publicznie ich przykład wiary godny czci i naśladowania.
Dla nas oznacza to, że możemy się od tego momentu do nich zwracać w modlitwie liturgicznej i prywatnej, prosić o pomoc w naszych sprawach, tak jak prosi się przyjaciół. To wielka pociecha w dzisiejszych niełatwych czasach: mieć orędowniczki, które wiedzą, co to strach, głód, wojna, a jednak nie zwątpiły w Boga. One pokazują, że nawet w największej ciemności można pozostać wiernym do końca.
Rok Jubileuszowy
Nadchodząca beatyfikacja ma miejsce w wyjątkowym okresie – rozpoczętym właśnie Roku Jubileuszowym 2025, ogłoszonym przez papieża Franciszka jako czas odnowy i łaski. W Jubileuszach Kościół od wieków podkreśla miłosierdzie Boga i związek całej wspólnoty wierzących, tych na ziemi i tych w niebie. Udziela się wtedy szczególnych odpustów, czyli darowania kar doczesnych za grzechy, co jest wyrazem skarbca łask zgromadzonych przez Chrystusa i świętych.
Wierni mogą uzyskać odpust zupełny pod zwykłymi warunkami, m.in. pobożnie nawiedzając wyznaczone miejsce jubileuszowe i modląc się tam według intencji papieża. Braniewska uroczystość beatyfikacyjna z pewnością będzie jednym z takich szczególnych momentów łaski na Warmii – spodziewamy się, że władze kościelne ogłoszą możliwość zyskania odpustu dla uczestników ceremonii.
Komunia świętych sprawia, że radość jednego jest radością wszystkich – „jeśli jeden członek doznaje chwały, współradują się wszystkie członki” (por. 1 Kor 12,26). Dlatego triumf sióstr męczennic jest także naszym triumfem. W ich blasku widzimy ideał, do którego i my dążymy – by dochować wierności Bogu i ludziom w każdej próbie.
Prośmy je już teraz o opiekę nad Warmią, nad Polską, nad światem targanym konfliktami. Módlmy się przez nie o pokój na Ukrainie, o zgodę i jedność w naszych rodzinach, o przezwyciężenie kryzysów wiary. Niech staną się dla nas orędowniczkami pokoju serca i społecznego pojednania. Głęboko ufamy, że modlitwa za ich przyczyną wyjedna wiele łask w Roku Jubileuszowym, a ich beatyfikacja rozbudzi zapał wiary w sercach tysięcy uczestników.
Katarzynki w służbie także i dziś
Gdy zbliża się dzień beatyfikacji, w Braniewie i całej archidiecezji warmińskiej trwają intensywne przygotowania duchowe i organizacyjne. W parafiach regionu wierni modlą się nowennami i poznają historie sióstr męczenniczek. Katecheci i duszpasterze przybliżają młodzieży tamte dramatyczne czasy, ucząc jednocześnie o heroizmie wiary.
Siostry katarzynki z kolei przygotowują nie tylko oprawę liturgiczną uroczystości, ale i własne serca. Dla nich beatyfikacja 15 współsióstr ma wymiar bardzo osobisty. „To są siostry, które mieszkały tu, pracowały tu, które wstąpiły do tego samego klasztoru, co my w Braniewie, składały śluby w tej samej kaplicy, co my. One chodziły tymi samymi drogami, którymi teraz my chodzimy. Jesteśmy kontynuatorkami ich wiary, misji, poświęcenia drugiemu człowiekowi” – wyznaje cytowana przez dziennikarzy s. Angela Krupińska. Ta świadomość ciągłości pokoleń dodaje siostrom wzruszenia i zapału. Z pokorą mówią o sobie, że są „córkami” tamtych męczennic, pragnącymi nieść dalej ich charyzmat.
A charyzmat ten – zaszczepiony przez bł. Reginę Protmann – pozostaje wciąż żywy i aktualny. Współczesne katarzynki służą ludziom tak, jak czyniły to ich poprzedniczki, choć formy pomocy dostosowały do nowych wyzwań. Na Warmii siostry prowadzą m.in. domy opieki i pomocy społecznej dla chorych i osób starszych.
W Ornecie istnieje Dom Pomocy Społecznej im. Sióstr Męczenniczek Katarzynek, otaczający troską osoby niepełnosprawne intelektualnie i ruchowo – noszący znamienne wezwanie, przypomina o ofierze tamtych sióstr właśnie w Ornecie. W Lidzbarku Warmińskim funkcjonuje Dom Opieki im. bł. Reginy Protmann, kontynuujący dzieło miłosierdzia zapoczątkowane przez Założycielkę.
Zgromadzenie nie ogranicza się jednak tylko do opieki nad starszymi – odpowiada również na bolączki młodego pokolenia. W Siemkach pod Kętrzynem siostry prowadzą Ośrodek Terapii Uzależnień dla Dziewcząt – unikalne miejsce, gdzie młode kobiety zmagające się z nałogami i trudną przeszłością znajdują profesjonalną pomoc terapeutyczną i duchowe wsparcie.
W Braniewie katarzynki prowadzą Katolicki Ośrodek Wsparcia dla Dzieci i Młodzieży, służący dzieciom z rodzin potrzebujących pomocy – oferujący zajęcia opiekuńcze, edukacyjne i formacyjne. Ponadto siostry działają także poza Warmią – np. prowadzą przedszkole w Częstochowie, katechizują, posługują w parafiach jako zakrystianki, opiekują się samotnymi matkami. Ich „dzieła miłosierdzia” są współczesnym przedłużeniem misji bł. Reginy i męczenniczek: troski o ciało i duszę każdego potrzebującego. To jedynie z niektorych dzieł, ktore prowadzą katarzynki na samej Warmii, a przeciez działaja w całej Polce i w wielu zakatkach świata.
Przygotowując uroczystość beatyfikacji, katarzynki nie zapominają o nikim. Organizują noclegi i ciepłe posiłki dla zaproszonych gości, zwłaszcza dla delegacji rodzinnych ofiar i świadków historii. W klasztornej kuchni w Braniewie warzą się już konfitury i wypieki na przyjęcie pielgrzymów. Siostry młodsze ćwiczą pieśni i czytania, by liturgia 31 maja była piękna i pełna czci. Starsze i chore ofiarują swoje cierpienia i modlitwy w intencji owoców tego wydarzenia.
Cała wspólnota przeżywa coś w rodzaju rekolekcji – to czas odnowy duchowej także dla nich samych. Jednocześnie, pomna słów abp. Górzyńskiego, kuria warmińska dokłada starań, by jak najwięcej wiernych mogło wziąć udział. Transmisję uroczystości planują media katolickie i publiczne, tak by również ci, którzy nie dotrą osobiście, mogli duchowo uczestniczyć w beatyfikacji. Warmia jednoczy się w modlitwie, bo wszyscy czujemy, że dotykamy historii zbawienia pisanej na naszej ziemi.
Warmia – ziemia świętych
Beatyfikacja sióstr katarzynek męczennic to wielkie święto lokalne, ale Warmia patrzy już też w przyszłość, wierząc, że to nie koniec wynoszenia na ołtarze swoich synów i córek. W archidiecezji warmińskiej trwają inne procesy beatyfikacyjne, które przypominają o bogatym dziedzictwie duchowym tej ziemi. Na różnych etapach są starania o ogłoszenie świętymi osób żyjących w różnych epokach, lecz promieniujących świętością.
Jedną z nich jest sługa Boży kardynał Stanisław Hozjusz (1504–1579) – wybitny biskup warmiński okresu kontrreformacji. To on sprowadził do Braniewa jezuitów i założył tam kolegium, był jednym z ojców soboru trydenckiego, gorliwie umacniał katolicyzm na Warmii w burzliwych czasach reformacji. Jego świątobliwe życie już w XVI w. dawało asumpt do uznania go za męża Bożego, lecz dopiero w XXI w. podjęto formalne kroki. Proces beatyfikacyjny Hozjusza został wznowiony w 2006 roku w Olsztynie.
Powołano trybunał, który zbiera dokumenty o jego heroicznych cnotach i sławie świętości. To nietypowa sprawa, bo dotyczy postaci sprzed wieków – wymaga studiów historycznych nad dawnymi źródłami. Niemniej jednak Warmia pragnie doczekać się wyniesienia na ołtarze tego wielkiego pasterza, który niegdyś nazywał Warmię „świętą Warmią” z racji wierności wiary ludu. Jego życiowa dewiza „Gaudium meum est facere voluntatem Tuam” (Moja radość – pełnić Twoją wolę) wciąż inspiruje. Jeśli Bóg zechce potwierdzić cud za wstawiennictwem kard. Hozjusza, być może kiedyś doczekamy się go w gronie błogosławionych.
Drugi ważny proces to sprawa siostry Barbary Samulowskiej (1865–1950). To jedna z dwóch dziewczynek, którym w 1877 r. objawiła się Matka Boża w Gietrzwałdzie – jedynym w Polsce uznanym przez Kościół objawieniu maryjnym. Mała Basia po objawieniach wstąpiła do zakonu Szarytek (szarych sióstr miłosierdzia) i przyjęła imię zakonne Stanisława.
Okazała się równie ofiarna jak wizjonerzy z Lourdes czy Fatimy: w dorosłym życiu wyjechała na misje do Gwatemali, gdzie przez ponad pół wieku służyła jako pielęgniarka i nauczycielka, pomagając ubogim i chorym z heroicznym poświęceniem. Zmarła w opinii świętości w 1950 r., daleko od rodzinnej Warmii. Jej proces beatyfikacyjny rozpoczęto w Gietrzwałdzie w 2005 r., a już rok później zakończono etap diecezjalny i przekazano akta do Watykanu.
Obecnie oczekuje on na dalszy bieg – potrzebny jest cud, by s. Stanisława Samulowska mogła zostać ogłoszona błogosławioną. Kilka lat temu pojawiła się nadzieja: zgłoszono niewytłumaczalne uzdrowienie pewnej osoby na Warmii za jej przyczyną, które jest analizowane przez Kongregację (dziś Dykasterię) Spraw Kanonizacyjnych. Jej życie łączy w sobie dwa skarby Warmii – maryjne orędzie z Gietrzwałdu i posługę miłosierdzia – dlatego wierni z utęsknieniem czekają na pozytywne wieści z Rzymu.
Warto wspomnieć również o nowym kandydacie na ołtarze z pobliskiej diecezji elbląskiej. Chodzi o lekarkę Aleksandrę Gabrysiak (1941–1993), zwaną pieszczotliwie „Doktor Olą”. To postać współczesna, świecka, która stała się legendą Elbląga dzięki swej bezgranicznej dobroci. Jako lekarz medycyny była nie tylko specjalistką od ciała, ale i duszy – pomagała wszystkim odtrąconym: samotnym matkom, alkoholikom, bezdomnym, więźniom.
Prowadziła duszpasterstwo trzeźwości, wspierała rodziny w kryzysach, wypraszała ludzi z nałogów. Żyła Ewangelią na co dzień, dając świadectwo miłosierdzia niczym Matka Teresa w lokalnej skali. Niestety, jej życie zakończyło się tragicznie – została zamordowana we własnym domu przez człowieka, któremu chciała pomóc. W Wigilię 1993 r. przygarnęła na święta młodego bezdomnego; on w zamian zadał jej śmierć.
Ta wstrząsająca historia, paradoksalnie, rozsławiła świętość „Dr Oli”. Wierni zaczęli modlić się za jej wstawiennictwem, nazywając ją patronką uzależnionych i pogubionych życiowo. Biskup elbląski dostrzegł ten żywy kult – i w październiku 2024 r. oficjalnie otwarto jej proces beatyfikacyjny na szczeblu diecezjalnym. Uroczysta sesja z zaprzysiężeniem trybunału odbyła się 26.10.2024 w Elblągu, z udziałem licznych przedstawicieli środowiska lekarskiego, rodziny i tych, którym pomagała.
To pierwszy tak świeży przypadek domniemanego męczeństwa z miłości (tzw. martyrium caritatis) w naszym regionie. Choć proces dopiero się zaczyna, wielu już teraz ufa, że „Doktor Ola” dołączy w przyszłości do grona błogosławionych, jako patronka tych, którzy niosąc pomoc najbardziej potrzebującym, oddali za nich życie na wzór Chrystusa.
Te równolegle trwające procesy pokazują, że Warmia jest ziemią, na której świętość kiełkuje w różnych środowiskach i czasach. Od biskupa–księcia Hozjusza, przez wizjonerkę z Gietrzwałdu, po skromną lekarkę – Pan Bóg wybiera sobie ludzi o wielkim sercu, by byli drogowskazami wiary. Beatyfikacja sióstr męczenniczek wpisuje się zatem w szerszy nurt: jest częścią nieustannej pielgrzymki Ludu Bożego Warmii ku świętości.
Pamięć i sprawiedliwość
Zbliżająca się beatyfikacja męczenniczek z Warmii skłania nie tylko do duchowej refleksji, ale i do społecznej zadumy nad naszą pamięcią historyczną. Ofiara sióstr została zadana przez konkretnych sprawców – żołnierzy sowieckich – i przez dziesięciolecia prawda o tym była zakłamywana. Dziś żyjemy w wolnej Polsce, która może otwarcie czcić swoje bohaterki.
Jednak wciąż w przestrzeni publicznej Olsztyna stoi relikt minionej epoki: Pomnik Wdzięczności Armii Radzieckiej, zwany potocznie „szubienicami”. Ten monument, projektu Xawerego Dunikowskiego, odsłonięty w 1954 roku, miał gloryfikować sowieckich „wyzwolicieli” Warmii.
Dla wielu mieszkańców jest on symbolem kłamstwa historycznego – wszak żadnej prawdziwej wdzięczności za gwałty i zbrodnie być nie może. Przez lata trwały spory, co z nim zrobić. Dziś, w obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainę i odkrywania prawdy o losach takich jak nasze siostry, coraz głośniej brzmi żądanie, by usunąć ten propagandowy obiekt z serca stolicy Warmii.
Jak mocno stwierdził dr Karol Sacewicz z olsztyńskiego IPN, „ten sowiecko-komunistyczny obiekt propagandowy… należy usunąć z przestrzeni publicznej”. W lutym 2025 r. doszło wręcz do skandalu, gdy rosyjska delegacja złożyła kwiaty pod tym pomnikiem – jakby na ironię historii, czcząc „wyzwolenie”, które dla sióstr katarzynek oznaczało śmierć.
To odpowiedni moment, żeby zaapelować do władz Olsztyna: niech beatyfikacja 15 męczenniczek stanie się impulsem do ostatecznego rozwiązania tej kwestii. Czas najwyższy, aby monument armii radzieckiej zniknął z przestrzeni Olsztyna. – może trafił do muzeum, jako eksponat dawnej propagandy, ale nie jako dominanta na publicznym placu.
Niech w miejscu „szubienic” zakwitnie coś, co niesie życie, a nie pamięć zniewolenia – choćby skwer pamięci ofiar II wojny światowej, z akcentem ku czci sióstr męczenniczek i wszystkich mieszkańców Warmii, którzy zginęli z rąk totalitarnych najeźdźców. To byłby piękny znak, że rozumiemy sens ofiary tych sióstr: one oddały życie z miłości, a my żyjący mamy obowiązek ocalić prawdę i godność.
Pomnik Wdzięczności Armii Radzieckiej jest zaprzeczeniem prawdy o tamtych wydarzeniach – jego demontaż byłby aktem sprawiedliwości dziejowej i hołdem dla ofiar. W kontekście błogosławionych katarzynek dalsze tolerowanie takiego symbolu wydaje się moralnie nie do przyjęcia. Pozostaje miec nadzieję, władze miejskie oraz państwowe (IPN i Ministerstwo Kultury już wcześniej deklarowały wolę usunięcia pomnika, a nawet zostały zniesione jego ochrony konserwatorskie) podejmą właściwe kroki. Niech 80. rocznica zakończenia wojny i beatyfikacja męczennic Warmii przyniosą wreszcie oczyszczenie przestrzeni z ostatnich śladów fałszu.
Tym samym oddamy sprawiedliwość historyczną naszym bohaterkom. Pokażemy, że pamięć jest żywa – że Warmia pamięta zarówno o swoich świętych, jak i o katach, nazywając jasno dobro dobrem, a zło złem. Jednak nasz apel nie wypływa z pragnienia zemsty czy nienawiści – przeciwnie, wzorem sióstr chcemy przebaczać, lecz przebaczenie nie oznacza akceptacji kłamstwa. Chcemy budować przyszłość na fundamencie prawdy, przebaczenia i pojednania. Usunięcie pomnika byłoby aktem właśnie takiego oczyszczenia pamięci dla dobra wspólnego.
Wezwanie do uczestnictwa i modlitwy
Zbliża się dzień, na który czekała Warmia przez długie lata. 31 maja 2025 roku Braniewo stanie się duchową stolicą Polski – miejscem, skąd popłynie w świat orędzie o wierze silniejszej niż śmierć. Przyjedźcie do Braniewa! Weźmy udział w tej uroczystości całymi rodzinami, parafiami, wspólnotami. Pokażmy, że pamięć o męczennikach jest w nas żywa, że potrafimy być wdzięczni za ich ofiarę i czerpać z niej siłę.
Przybądźmy, by wspólnie się modlić, dziękować i prosić. Dziękować – za dar tych sióstr, za ich odwagę i wierność, która stała się naszym dziedzictwem. Prosić – o ich wstawiennictwo w naszych obecnych sprawach: o pokój na świecie, szczególnie na Ukrainie; o zgodę i miłość w naszych rodzinach; o siłę dla zmagających się z chorobami, biedą czy nałogami; o nowe powołania do służby Bogu i ludziom, tak ofiarne jak ich. Módlmy się także za oprawców – jak uczył nas Chrystus – aby Pan przebaczył im, bo nie wiedzieli, co czynią.
Marek Adam