2 lutego 1939 r. Polską Marynarkę Wojenną wzbogaciła nowa jednostka bojowa. Do służby wszedł okręt podwodny ORP „Orzeł” przed rokiem zwodowany w holenderskiej stoczni. Tydzień później podczas uroczystości przy Skwerze Kościuszki w Gdyni, na jego pokładzie odsłonięto srebrną tablicę:
„Wspaniały nowoczesny okręt podwodny o dumnej nazwie <<Orzeł>> zbudowany został ku chwale Rzeczypospolitej, ku czci Józefa Piłsudskiego, za sumy zebrane z dobrowolnych składek wśród wojska i marynarki wojennej, wysiłkiem Ligi Morskiej i Kolonialnej oraz całego społeczeństwa”.
Dywizjon Okrętów Podwodnych
Nie był to jedyny okręt podwodny w polskiej marynarce. Już w 1932 r. powstał Dywizjon Łodzi (Okrętów) Podwodnych z „Rysiem”, „Żbikiem” i „Wilkiem”, wybudowanymi przez Francuzów. W lutym 1939 r. oddano do służby „Orła”, a w kwietniu dołączył bliźniaczy do „Orła” ORP „Sęp”, również zbudowany w Holandii. Ale to właśnie „Orzeł” przeszedł do legendy polskich sił morskich. Inicjatorzy cytowanej wyżej tablicy z pewnością nie zdawali sobie sprawy, że zapisane na niej słowa, znajdą odzwierciedlenie w krótkiej, ale pięknej wojennej epopei okrętu o „dumnej nazwie Orzeł”.
Kwesta narodowa
W latach trzydziestych przystąpiono do modernizacji polskiej Marynarki Wojennej. Morskie wybrzeże oraz budowa największego portu na Bałtyku, jakim stała się Gdynia, stanowiły przedmiot dumy całego społeczeństwa, zręcznie podsycanej przez politykę państwa. Jednym z ośrodków tej działalności była Liga Morska i Kolonialna, skupiająca około 1 mln członków. Liga prowadziła m.in. zbiórkę na Fundusz Obrony Morskiej, która przyniosła ponad 5 723 000 złotych! Podobną akcję podjął Fundusz Łodzi Podwodnej im. Józefa Piłsudskiego, na który wpłynęło ponad 2 644 000 zł z dobrowolnych składek. Większość tych środków przeznaczono na sfinansowanie jednego z dwóch okrętów budowanych w holenderskich stoczniach, który właśnie w lutym 1939 r. rozpoczął służbę. Koszt jego budowy wynosił 8 200 000 złotych.
We Wrześniu
W obliczu wojny z Niemcami, polskie dowództwo zaplanowało wykorzystanie Dywizjonu Okrętów Podwodnych w tzw. planie „Worek”. Polegał on na zablokowaniu podejść do Półwyspu Helskiego w celu uniemożliwienia niemieckiego desantu. ORP „Orzeł” zajmował pozycję wewnątrz Zatoki Gdańskiej i stanowił jednocześnie odwód dowództwa. Działania okrętu zakończyły się w połowie września wpłynięciem jednostki do estońskiego portu w Tallinie, gdzie na ląd zszedł chory dowódca oraz zamierzano naprawić uszkodzoną sprężarkę. Ale wbrew wcześniejszym ustaleniom Estończycy internowali polski okręt oraz zarekwirowali mapy i część uzbrojenia. Gdy jednak przestawiono „Orła”, aby wyładować torpedy, polscy podwodniacy skorzystali z okazji i nocą z 17 na 18 września dokonali brawurowej ucieczki z estońskiego portu. Zaczął się kolejny etap morskiej epopei okrętu. Operował na Bałtyku bez dokładnych map i urządzeń nawigacyjnych, zagrażając niemieckim transportom.
U boku Royal Navy
W październiku ORP „Orzeł” opuścił Bałtyk i dotarł do brytyjskiego portu Rosyth. „Na pokładzie nie mieliśmy już słodkiej wody”- wspominał jeden z członków załogi. Za to powszechnie komentowano niezwykły wyczyn polskiego okrętu. Rozpisywały się o nim gazety, oficerów odznaczano, a od brytyjskich oficerów marynarki spływały gratulacje.
Wraz z końcem roku „Orzeł” powrócił do służby bojowej. Uczestniczył w konwojach, patrolował morskie akweny. Najbardziej spektakularne okazało się zniszczenie niemieckiego transportowca „Rio de Janeiro” 8 kwietnia 1940 r. Niestety, dwa miesiące później w niewyjaśnionych okolicznościach ORP „Orzeł” został zatopiony w pobliżu cieśniny Skagerrak…
Kto pamięta…?
Lata całe upłynęły od tamtych wydarzeń. W 1959 r. o brawurowej ucieczce „Orła” nakręcono film fabularny w reżyserii Leonarda Buczkowskiego. Od lat sześćdziesiątych w polskich siłach morskich służyły kolejno dwa okręty nazwą upamiętniające bohaterski pierwowzór. Przez dziesięciolecia młodzi pasjonaci morskich opowieści z wypiekami na twarzy rozprawiali o legendzie „Orła”.
A kto dziś o nim pamięta? Na pewno ludzie morza. Podobno także i dziś polskie statki płynące w rejonie zatopienia okrętu oddają hołd dzielnej załodze.
dr Waldemar Brenda