Od kilku dni w mediach toczy się dyskusja czy profesor Maksymowicz stał się ofiarą swojej aktywności politycznej, która nie spodobała się „siepaczom z PiS”.
– Wiedziałem, że ktoś zbiera na mnie haki. Zostałem o tym uprzedzony przez ludzi związanych z polityką. Usłyszałem, że skoro jestem aktywny, muszę się z tym liczyć – mówił Maksymowicz w rozmowie z Interią.
– Maksymowicz jest aktywnym politykiem, a w koalicji rządowej wrze. Profesor komentuje krytycznie działania rządzących, w tym resortu zdrowia, więc nie należy tu niczego wykluczać – komentuje prof. Sergiusz Nawrocki, prorektor ds. Collegium Medicum olsztyńskiej uczelni.
Jak nie wiadomo o co chodzi to znaczy że chodzi o pieniądze, mówi stare powiedzenie i tym tropem poszli niektórzy komentatorzy , w tym lokalny olsztyński portal, na którym możemy przeczytać:
„Widać, że do Interii zgłosił się sam prof. Maksymowicz, by zrobić z siebie ofiarę odwetu politycznego ze strony PiS, gdyż reakcja ministerstwa nastąpiła dopiero po publikacji w Interii. Ministerstwo w ciszy badało sprawę. Maksymowicz uprzedził wyniki kontroli dając „cynk” mediom. Tekst w Interii wyrażnie jest pisany pod dyktando. Podpowiadam dziennikarzowi Interii, że chodzi o eksperymenty medyczne z użyciem komórek produkowanych z krwi pępowinowej, podawanych chorym na stwardnienie zanikowe boczne, stwardnienie rozsiane i w śpiączce.”
Nie jest to niestety prawdziwy trop, powiedziałbym że jest wręcz fałszywy, odwracający uwagę od istoty problemu. Tu nie chodzi o pieniądze, o żerowanie na ludzkim nieszczęściu i oferowanie „eksperymentalnych” metod leczenia chorób uważanych za nieuleczalne, po radosnych rządach koalicji PO-PSL gdzie zakupy mediów przy śmietniku czy niekorzystne kontrakty gazowe opiewały na miliony czy wręcz miliardy złotych jesteśmy przyzwyczajeni do czerpania korzyści materialnych przez polityków.
Ministerstwo Zdrowia chce wyjaśnień dotyczących eksperymentów medycznych w dziedzinie neurochirurgii przeprowadzanych na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim pod kierownictwem prof. Wojciech Maksymowicza. Pismo w tej sprawie trafiło do Komisji Bioetycznej olsztyńskiej uczelni. – Jest to bardzo delikatna materia, bo dotyczy płodów – wyjaśnia rzecznik MZ Wojciech Andrusiewicz.
Powyższy temat(eksperymentów z wykorzystaniem ludzkich płodów) poruszał już w 2019 roku pan Mariusz Paszko, redaktor naczelny portalu strefa wolnej prasy http://strefawolnejprasy.pl/czy-zycie-za-wszelka-cene/
15 lipca 2019 ukazał się artykuł jego autorstwa, który rzuca złe światło na działalność pana profesora Maksymowicza, poniżej przytaczamy fragmenty artykułu, który opublikowany został pod tytułem CZY ŻYCIE ZA WSZELKĄ CENĘ?
W najnowszym numerze tygodnika „Wprost” ukazał się wywiad z Panią Ewą Błaszczyk oraz prof. Wojciechem Maksymowiczem pt. „Polski Budzik pierwszy na świecie”.
W wywiadzie jest mowa o nowej metodzie wybudzania ze śpiączki, w której stosowaniu „Budzik” ma szansę być pierwszy na świecie. Ale pojawia się pewien problem i jest to – w moim odczuciu – bardzo głęboki problem moralny.
Metoda ma polegać na czymś w rodzaju transplantologii, ale przeszczepiane mają być neuronalne komórki macierzyste z martwych płodów dzieci, które poniosły śmierć w wyniku poronienia. I takie komórki mają być wszczepiane osobom będącym w śpiączce.
Jeszcze raz powtórzę, do takiego przeszczepu mają zostać wykorzystane „wyhodowane odpowiednie komórki”, które mają zostać wprowadzone operacyjnie „bezpośrednio w głąb mózgu”. ……I tutaj zaczynają się pojawiać – w moim odczuciu – problemy natury etycznej i moralnej. Chodzi mianowicie o sposób i źródło pozyskania neuronalnych komórek macierzystych. Otóż mają do tego celu być wykorzystywane komórki płodów, które uległy poronieniu. Ta innowacyjna metoda ma polegać na wykorzystywaniu komórek macierzystych z rdzenia kręgowego i mózgowia zmarłych płodów.
Jak mówi w wywiadzie prof. Maksymowicz: (komórki do pobrania i przeszczepu – przyp. MP) „Muszą być pobrane z organizmu, który umarł jeszcze w fazie płodowej, ale jego komórki żyją”.
Nasuwa się bardzo oczywiste w takiej sytuacji pytanie: Jak takie komórki pozyskać? Okazuje się, że – jak dalej wyjaśnia pan profesor – ze zwłok zmarłego płodu. Według wszelkich ich zapewnień, do przeszczepiania nie będą wykorzystywane komórki z płodów abortowanych.Dalej dowiadujemy się, że komórki do pobrania muszą pochodzić z płodu, który ma już wykształcony mózg. To już zaczyna nas naprowadzać na jeszcze większe znaki zapytania.
Może być nawet tak, że kiedy ta metoda okaże się skuteczna, to może powstać pewnego rodzaju przemysł, w którym – przepraszam za bardzo dużą dosadność – pojawi się pytanie, kiedy będzie należało uśmiercić płód, aby neuronalne komórki mózgowe były odpowiednio wykształcone? Albo – kiedy wywołać „naturalne” poronienie?
I jeszcze element biznesowy. Pani Ewa Błaszczyk mówi: „We wrześniu musimy ruszyć”, a – co również ciekawe – pieniądze pochodzą z programu unijnego.
Po lekturze tego wywiadu – w trakcie czytania zresztą też – na myśl przychodziły mi tłumaczenia, jakie robiłem o sztucznym zapłodnieniu oraz o zapłodnieniu „in vitro”. W trakcie tych zabiegów dość często stosowana jest procedura wszczepiania do łona matki kilku zapłodnionych komórek jajowych, a w kontraktach jest zwykle przewidziane jedno dziecko. Pewnie się Państwo zastanawiacie, co dzieje się z pozostałymi dziećmi. Otóż są one – jako tzw. płody nadmiarowe gorszej jakości – uśmiercane poprzez wstrzyknięcie stężonego roztworu soli w serce tego bezbronnego człowieka. Przyszła mi więc do głowy myśl, czy przypadkiem – czysto hipotetycznie oczywiście – do takiego pobierania tkanek nie miałyby być wykorzystywane takie dzieci, które poddawane byłyby „naturalnemu poronieniu”…
Nasuwają mi się też pytania natury czysto etycznej i filozoficznej. Jak na przykład, czy życie może się zrodzić ze śmierci, czy raczej z innego życia? I jakie to będzie niosło za sobą konsekwencje, na przykład w postaci tzw. pamięci komórkowej? Bo takie czy inne będzie niosło. Tak jak dzieci, które się urodziły jako te doskonałej jakości, a te obok nich zostały uśmiercone – u niektórych z tych ocalałych dzieci pojawiają się stany lękowe i trauma. Niektórzy naukowcy twierdzą, że wynika to z pamięci okresu prenatalnego, kiedy były jeszcze w łonie matki. Podobno podświadomie pamiętają inne dzieci, które zostały następnie pozbawione życia, a z którymi razem przez jakiś czas jednak przebywały obok siebie i wspólnie rozwijały się w tym samym łonie.
Podsumowując, ja osobiście mam jednak spore wątpliwości natury etycznej, moralnej i zwyczajnie ludzkiej. Po prostu uważam, że nie powinno się takich tkanek ludzkich wykorzystywać w leczeniu innych ludzi.
Tu się nasuwa pytanie: jak to jest z tą moralnością panie profesorze Maksymowicz???
Redakcja
Wiadomość z dzisiejszego przedpołudnia: jak podaje portal wp.pl profesor Maksymowicz odszedł z klubu parlamentarnego PiS. Czy dołączy do „ofiar faszystowskiego reżimu PiS” skupiającego wybitne postacie naszej sceny politycznej np. Józka Piniora, Sławka Nowaka czy słynnego Agenta Tomka? Tego jeszcze nie wiemy.