Siedzi sobie panisko w Brukseli. Gdzie tam panisko – „król Europy” nawet. Czujnym okiem śledzi sytuację w Polsce, gdzie trzyma na smyczy sforę tylko czekającą na rozkazy pana. Może ona warczeć i kąsać tyko na rozkaz pana. Spuszczona ze smyczy może sobie używać do woli. Nie może jednak sama sięgać po kiełbasę. Niby daleko, ale od czego jest nieoceniony „twitter” i długa smycz okazuje się być krótką. Gdy wataha próbuje samowoli, wystarczy jedno ćwierknięcie, jak ściągnięcie smyczy z kolczatką, a podkuliwszy ogon wraca do szeregu, na swoje miejsce. I posłusznie „ogarnia się”.
Tydzień temu Sejm uchwalił ustawę „o podwyższeniu pensji politykom”. Cała sala sejmowa akurat w tej sprawie była niezwykle zgodna. Za przyjęciem ustawy głosowało 386 posłów, w tym 100 z POKO. Przeciw, z POKO głosowało jedynie 9 (słownie: dziewięciu). Mało tego, jak mówi marszałek Terlecki, ta inicjatywa, by wreszcie podwyższyć uposażenia politykom, wyszła od opozycji (POKO, PSL, Lewica). Poseł Franciszek Sterczewski z KO ujawnił (sam głosował przeciw), że „były naciski również w innych klubach, by głosować za podwyżkami, bo w przeciwnym razie np. nie znajdą się na listach wyborczych”. Jak później tłumaczył się Borys Budka „posłowie KO kierowali się zdrowym rozsądkiem, ale przede wszystkim chęcią uregulowania tych kwestii”.
Rozsierdziło to niemiłosiernie „króla Europy”. Błyskawicznie, w pańskim stylu, Tusk publicznie (za co Budka ma pretensje do niego) ćwierknął: „Opozycja, która złej władzy podwyższa wynagrodzenie, i to w czasie kryzysu, nie ma racji bytu. Po prostu. Ogarnijcie się, proszę”. Otóż to! „Podwyżka dla władzy!” Koalicja, dla zmylenia nazywająca się Obywatelską, dla siebie absolutnie nie chce nic?!
Sam, jako „król Europy”, zarabiał 140 tys. zł miesięcznie. Miał darmowy wikt i opierunek, a do tego jeszcze pokrycie kosztów wynajmu mieszkania i fundusz reprezentacyjny. „Super Express” wyliczył, że Donald Tusk, jako przewodniczący Rady Europejskiej zarobił 6,7 mln zł. Przez trzy lata będzie pobierał tzw. dodatek przejściowy, którego wysokość w przypadku van Rompuy’a wynosił 490 tys. zł rocznie. Akurat w 2022 roku przysługiwać mu będzie emerytura 21 tys. zł, co razem ze świadczeniami w Polsce wyniesie 30 tys. zł.[1] Panisko? Panisko! A żałuje nawet „swoim”, którzy dali sobie wmówić, że podwyższyli tylko władzy.
I tak wszyscy „totalsi”, jak jeden mąż, podkuliwszy ogony, „sami” zaczęli wmawiać Polakom, że nie mieli z tym nic wspólnego; że byli „za a nawet przeciw”. Tak to jest, gdy z kolei ma się za doradcę „mędrca Europy”, kapusia „Bolka” Wałęsę. I nuż na prześcigi bić się w piersi i przepraszać Polaków. Były szef PO, Schetyna asekurancko wstrzymał się od głosowania, ale kreuje się na trybuna platformianego. Poniewczasie spostrzegł, że „podejmując negocjacje z politykami PiS-u to polityczne samobójstwo”. Nie wskazując palcem Budki, chce „dojść do tego, kto podejmował tę decyzję”. Budka z kolei mocno uderza się w piersi zapewniając: „Głos obywateli zawsze będzie dla nas najważniejszy” Tak się wsłuchuje!? By „naprawić błąd” rekomendował Senatowi odrzucenie ustawy. Senat, oczywiście opozycja … „demokratyczna”, nie w ciemię bity, dwa razy nie dał sobie powtarzać. I stanął na wysokości zadania. W piorunującym tempie 2 dni „naprawił błąd”. Można? Jak się chce to można. A nad ustawą „o wyborach korespondencyjnych” z powodu „zabójczych” kopert (dla Grodzkiego koperty od pacjentów mogą się okazać też „zabójcze”) męczył się 30 dni. Skutkiem tego zafundował Polakom igrzyska wyborcze z „prawdziwą prezydent” Kidawą-Błońską i jej dublerem (już nie „prawdziwym”) Trzaskowskim w roli głównej. Wychodzi na to, że nie rządzą szefowie partii tylko Tusk.
I pomyśleć – Tuskowy pupilek, Trzaskowski, znając jego skłonności, mógł trzymać na takiej smyczy wszystkich Polaków. Brr!
A poza tym „szubienice” należy zburzyć!
Antoni Górski