„Mowa nienawiści”, chociaż „zmaterializowana” na zdjęciu, żadną miarą materią nie jest. Nie jest przedmiotem, ani tym bardziej podmiotem mającym jakąś moc sprawczą. Neologizm ten został „stworzony” przez „lewaków” w latach 20 XX wieku na użytek poprawności politycznej. Stanowić miał (i nadal ma) „pałkę” do okładania przeciwników politycznych. Jest łatwy do zastosowania i oskarżenia drugiej strony, gdy ta mówi coś, co się tej pierwszej nie podoba. To co piszę może również „podpadać” pod „mowę nienawiści”. To tylko potwierdzałoby wyżej postawioną tezę. „Prawdę” zastąpili „mową nienawiści”.
Szkoda, że o „mowie nienawiści” mówi się przy okazji tragicznych wydarzeń, takich jak w Gdańsku. Szkoda, że w ogóle mówi się o „mowie nienawiści”, a nie o rzeczywistych przyczynach nienawiści.
„Nienawidzących nienawiści” widać było nawet w czasie żałoby, której końca niecierpliwie wyglądali, by z nową energią prowadzić walkę z „nienawistnikami”. No bo wiadomo, „nienawistnicy” mają to do siebie, że nawet jak milczą, to „milczą nienawistnie”. I zbudowani mowami „heroldów miłości” ruszyli „bojownicy” ze wzmożoną ochotą do walki z „nienawiścią” tuż po zakończeniu ceremonii pogrzebowej. Wszak to do grzeszników ojciec Wiśniewski, „puszczając oko” do Platformy, kierował apel o zaprzestanie nienawiści. „Chorąży miłości”, Grzegorz Schetyna „dobrze” to zrozumiał i nie ma sobie nic do zarzucenia, gdyż ma tylko same „dobre” uczynki. Nawet „szarańczę strząśnie ze zdrowego drzewa”. Zrozumiałe, że PO z pewną nieśmiałością (jeszcze nie wie jak się ustawić), „na razie” nie chce „rozdziału państwa od Kościoła”. W przypadku wiadomego zakonu „rozdział” od POlityków, z którymi „był po imieniu”, byłby niekorzystny.
Za nim „rozkręcili się” pozostali „nienawidzący nienawiści”. Sławomir Neumann (po co mu jakieś sądy?) w „miłosnym uniesieniu” autorytatywnie oskarżył stronę przeciwną o „mord polityczny”. W „kulturalny” sposób okazał to wicedyrektor Muzeum Warszawy, Jarosław Trybuś (kulturalny pupil prezydenta Trzaskowskiego). Głos dała „eurokomisarka” Bieńkowska, co nie chciała „być głupim za 6 000 zł”. Z myśleniem jest jej nie po drodze, ale od czego ma Donalda Tuska pod bokiem? Nie mogło zabraknąć dziennikarza Czuchnowskiego z „pałającej miłością” „Gazety Wyborczej”, i RPO („Rzecznika Platformy Obywatelskiej”), Adama Bodnara, którzy spekulowali, że zabójca prezydenta Adamowicza był „indoktrynowany reżimową telewizją”. Wiedzieli co mówią. Centralny Zarząd Służby Więziennej oświadczył, że zabójca Adamowicza nie mógł oglądać TVP Info. Za to oglądał TVN24, „całą prawdę całą dobę”, Polsat, a w przerwach hitu więziennego – „M jak miłość” czytał „przesiąknięte miłością” „Angorę” i „Gazetę Wyborczą”. Tuż po pogrzebie prezydenta Gdańska Von Thun und Hohenstein, zapewne PO intensywnym główkowaniu, doszła do „wiekopomnego” odkrycia: „Chłopcy sobie wymyślili zamach smoleński i tak długo jątrzyli aż doprowadzili do zamachu gdańskiego”. Dziś gorliwie walczą z „mową nienawiści” ci co kazali natychmiast zabierać palące się jeszcze lampki po Tragedii Smoleńskiej, jak HGW, sikali na znicze, budowali krzyż z puszek po „zimnym Lechu”, i ci co uważali to za happening, jak Komorowski i Tusk, co potrafi, według „Global Thinkers”, „konfrontować się z własnym narodem”. Nic dziwnego, że „nasiąknięta” taką „mową miłości” wdowa po Pawle Adamowiczu ma taki sam pogląd. Tak to ichnia „mowa miłości” zatoczyła szeroki krąg. Tylko prof. Legutko „nienawistnie” stwierdził: „PO napompowała Polskę kłamstwem, chamstwem i brutalnością”.
I tak „totalni” sami zaplątują się we własne insynuacje. „Bojownicy o miłość” tak się zapędzili, że „nie zauważyli”, że prezydent Adamowicz był „zaszczuty” przez nich samych. To za rządów PO-PSL został usunięty ze wspólnej partii w związku z pierwszymi sześcioma prokuratorskimi zarzutami o zatajanie swojego majątku (7 mieszkań i 36 kont bankowych). I to jego konkurent do fotela prezydenckiego z dawnej wspólnej partii PO, Wałęsa Jarosław kazał Adamowiczowi tłumaczyć się przed sądem za „walizkę pełną pieniędzy przywiezioną przez dziadka żony z robót w Niemczech hitlerowskich”(?). To „z miłości” takie rzeczy wygarnął konkurentowi. I to nie był „mord POlityczny”?
Wyraźnie widać, że Adamowicz za życia nie pasował PO, za to martwy jak najbardziej. Czy PO zrehabilituje pośmiertnie Adamowicza i honorowo przyjmie go w szeregi POKO? Sam prezydent Adamowicz też nie stronił od „mowy miłości”. Miał piękną asystę Wojska Polskiego, a za życia bronił mu wstępu na Westerplatte. Walcząc z „mową nienawiści” „totalni” wyprzedzająco sami ją stosują.
Wyrażenie „mowa nienawiści” nie posiada samo w sobie żadnego sensu. Nie ma bowiem czegoś takiego jak „mowa”, która nienawidzi. „Mowa” nie jest zdolna do nienawiści. … Gdy odbierzemy człowiekowi „mowę nienawiści”, problem nienawiści pozostanie, ponieważ człowiek może dalej nienawidzić, a swoją nienawiść może wyrazić na wiele innych sposobów. … np. patriota sięga nawet po karabin w obronie Ojczyzny, wspólnego dobra [1].
Głupi! Nie walczcie z „mową”, lecz zwalczcie najpierw źródło nienawiści, a „mowa nienawiści” sama zniknie. „Mowy nienawiści” jesteście w stanie mnie pozbawić. Ale np. nienawiści do komuny – „Imperium zła” – nigdy mi nie zabierzecie. By ta nienawiść zniknęła potrzebne jest spełnienie jednego z dwóch warunków: albo usuniecie przedmiot/podmiot nienawiści, albo przekonacie mnie do miłowania komuny i komunistów. Spełnienie pierwszego warunku jest łatwiejsze.
Antoni Górski
1) Prof. dr hab. Piotr Jaroszyński, https://www.youtube.com/watch?v=CB2PfpYgS2M