Przez ostatnie ćwierć wieku w polskim myśleniu geopolitycznym trwał skrajny uwiąd. Weszliśmy do NATO i UE, żyliśmy w spokojnej i dostatniej Europie – wydawało się, że wszystko jest już raz na zawsze uregulowane. Wystarczyło dyndać się to albo u paska amerykańskiego albo brukselsko – berlińskiego i hulaj duszo, piekła nie ma….
I oto trwające od roku potężne zamieszanie w Europie, wywaliło w powietrze cały ten spokój. Jesteśmy w oku cyklonu.
Na szczęście polskie władze wykonały – z naddatkiem – swoje zadania i głównie dzięki polskiej aktywności jesteśmy dzisiaj w zupełnie innej sytuacji niż 2 – 3 miesiące temu. Nawet Ukraina pozwala już sobie otwarcie i w twarz drwić ustami swojego prezydenta z narcystycznego paryskiego napoleonka, po jego spektakularnym blamażu w Moskwie.
Coś się zmieniło, skoro tak nagle po sześciu latach Berlin i Paryż uznały, iż należy spotykać się przywódcą autokratycznej dyktatury nad Wisłą. Po co? Żeby podzielić się z nim swoimi refleksjami po ostatnich kompromitacjach i wystawieniu się na pośmiewisko Europy? No raczej nie.
Jest to odpowiedź na świadomość tego, iż W EUROPIE RODZI SIĘ ZUPEŁNIE NOWA KONSTELACJA.
Jej trzonem są dziś Wielka Brytania, Turcja, Polska i Rumunia, ale potencjalnie (np. z udziałem krajów V4) ma ten blok wielkie perspektywy.
Spójrzmy na kilka elementów.
Najpierw militarny.
Czwórka w skali europejskiej reprezentuje tu potencjał, nakrywający czapką pozostałe kraje europejskie (włączając w to nawet Francję, ze swoją zdemolowaną armią). Potencjał tej czwórki jest też wystarczający, aby zrównoważyć możliwe do użycia przez Rosję w Europie siły.
A aspekt ekonomiczny?
Czwórka z Wyszehradem, to prawie 210 mln ludności i połączone PKB plasujące na trzecim miejscu na świecie po USA i Chinach.
Gdybyśmy dołożyli do tego Ukrainę oraz Szwecję, Norwegię, Danię i Finlandię, to siła takiego układu przytłacza Unię Europejską z jej problemami krajów południowych. Do tego kluczowe położenie geograficzne i kontrola najważniejszych punktów i tras tranzytowych w Europie.
Taki sojusz – już choćby tylko poprzez fundamentalną pozycję Wielkiej Brytanii i Turcji w każdej kalkulacji imperialnej Waszyngtonu – nie musi dyndać u paska Amerykanów. Może być PARTNEREM – co ważne połączonym spójnymi interesami i brakiem jakichkolwiek problemów, które mogłyby rzutować istotnie na perspektywy współpracy nie tylko militarnej, ale i ekonomicznej.
To oczywiście pewien skrót, pokazujący potencjał, który dzięki pomocy Ławrowa uruchomiliśmy. Tak – bo to, co obserwujemy, ten nagły strategiczny zwrot sytuacji – jest efektem głównie polskiej aktywności.
Mamy dzisiaj w rękach naprawdę potężne karty. Dlatego że przed Rosją ostrzegaliśmy od 2008 roku. Przez trzynaście lat były to w ocenach „speców” z Zachodu, po prostu polskie kompleksy i atawistyczna nienawiść do Rosji, obciążająca całą Unię. Dzisiaj możemy wykrzyczeć im prosto w oczy – jak Zelensky paryskiemu karłowi – „o tym wam właśnie mówiliśmy”. To potężny kapitał.
Dlatego Berlin, Paryż i Bruksela szybko połapały się, jak wielkie jest dla nich zagrożenie, że ta konstrukcja może wypalić. To dla nich po prostu katastrofa. I dlatego paniczny zlot weimarski i próba wyimpasowania Polski z tej kombinacji.
I tak Opatrzność pcha w nasze ręce nasze losy. Możemy być podmiotem wielkiej gry, współtworzyć coś, w czym będziemy fundamentalnym zwornikiem, elementem kluczowym pod każdym względem.
Stoimy dziś przed prostym wyborem:
- czy idziemy dalej w kierunku dyndania u paska Waszyngtonu, Berlina czy Brukseli
- czy chcemy być podmiotem, z którym wszyscy będą się liczyli. Razem z naszymi sojusznikami, którzy palą się do takiej alternatywy.
prof. Grzegorz Górski